Życie w bliskim sąsiedztwie z moimi sąsiadami nauczyło mnie tych ważnych lekcji na temat zbliżania się z innymi

O wiele łatwiej jest oceniać zachowanie innych niż zastanawiać się nad własnym, co zrozumiałem wkrótce po przeprowadzce do naszej społeczności. Byłem oburzony, gdy sąsiad A zapomniał zabrać kosze na śmieci, gdy sąsiad B również wziął długo chciała się pozbyć rzeczy, które schowała pod schodami, a kiedy sąsiadka C zostawiła długopis w pokoju suszarka.

Ale z czasem zacząłem przypominać sobie o tym, co zrobiłem. Sądząc, że to chwasty, wyszarpałem nowe rośliny, które współlokator umieścił w ogrodzie. Na spotkaniach powiedziałem niewrażliwe rzeczy. Czasami zastanawiam się, dlaczego żyję z tymi palantami? A potem zaczyna mi przychodzić do głowy: Och, ja też mogę być palantem.

Uświadomienie sobie tej tendencji do osądzania i większego spojrzenia - czasem wszyscy się mylimy - pomogło mi poradzić sobie lepiej w różnych sytuacjach poza moją społecznością, od długich linii w supermarkecie po tę irytującą współpracownik.

Któregoś wieczoru przybyłem na spotkanie społeczności pełne prawego oburzenia: w mojej opinii nasza komunikacja dotycząca zmiany terminu nadchodzącego spotkania była nieefektywna. Wszystkie te e-maile nigdzie nie idą! Nikt nie bierze odpowiedzialności za zamknięcie pętli! I dlaczego w ogóle próbowaliśmy dostosować czas spotkania?

Gdy rozmawialiśmy, stało się jasne, że działamy w ramach różnych priorytetów. Mój sąsiad Cheryl Gärlick zaproponował zmianę godziny spotkania, aby ludzie mogli pójść na koncert, który niektórzy sąsiedzi dawali tej samej nocy. To, co zinterpretowałem jako proces niezorganizowany, była postrzegana jako sposób wspierania naszych działań twórczych.

„To był klasyczny przykład tego, jak wszyscy mamy różne sposoby podejścia do problemu, a jeśli nie weźmiemy tego pod uwagę, istnieje konflikt”, mówi Gärlick.

Ostatecznie przełożyliśmy termin spotkania, aby oba cele mogły zostać osiągnięte, i przypomniano mi, że kluczową częścią harmonii relacji jest świadomość innych.
ZWIĄZANE Z: Jak wychowywać dzieci, które spotykają się z (prawie) wszystkimi

Dobre życie z sąsiadami oznacza, że ​​każdy jest przyjacielem, prawda? Niekoniecznie. Możesz efektywnie współpracować z innymi, nie czyniąc nikogo kumplem. Przez lata spędzone w mieszkaniu miałem okazję ćwiczyć to wielokrotnie. Kiedy jeden z naszych najemców wpadł w szał po tym, jak zreorganizowałem magazyn w naszym wspólnym domu - oskarżając mnie o bezmyślne wyrzucając książki, które oszczędzała - musiałem ciężko pracować, aby nie zareagować w sposób, który pogorszyłby sytuację.

„Zazwyczaj przyciągają nas ludzie tacy jak my”, mówi konsultant ds. Rozwoju Kathryn McCamant, która wraz z architektem Charlesem Durrettem, wówczas swoim mężem, pomogła wprowadzić koncepcję cohousingu w Stanach Zjednoczonych w latach 80. „Ale warto starać się docenić tych, których niekoniecznie byśmy chcieli. Osoba, która doprowadza cię do szaleństwa, może być również tą, która nigdy nie zapomina podlać ogrodu. ”

Jeśli chodzi o relacje z sąsiadami, często mamy ochotę stłumić naszą frustrację, gdy pojawia się problem. Ale czasami rozdrażnienie może pomóc grupom znaleźć rozwiązania. To była lekcja, której nasza społeczność nauczyła się na własnej skórze.

Po około 10 latach wspólnego życia odkryliśmy, że niektórzy z nas zalegali z miesięcznymi zobowiązaniami właścicieli domów - o tysiące dolarów. Wielu z nas odczuwało potrzebę wychowywania dzieci. To było zwycięstwo w zarządzaniu prysznicem w ciągu dnia, a tym bardziej w śledzeniu depozytów. Ci, którzy płacili, byli zrozumiale źli na tych, którzy nie płacili. Sytuacja mogła rozproszyć naszą społeczność, ale znaleźliśmy sposób, aby sami się skontrolować i osiedlić. W jaki sposób? Przez wiele spotkań, podczas których zdecydowaliśmy, że wspólna praca jest łatwiejsza niż rozpad.

W przypadku dużych konfliktów pomocne może być pozyskanie strony trzeciej, takiej jak mediator, który nie zgadza się z różnymi perspektywami, podczas gdy grupa rozprawia się z nimi. Zadzwoń do eksperta, gdy będzie jasne, że nie możesz być bezstronny.

Ronnie Rosenbaum, mediator i facylitator z siedzibą w Golden w Kolorado, specjalizujący się w sprawach mieszkaniowych i rodzinnych, współpracuje z klientami w celu identyfikacji problem, upewnij się, że członkowie społeczności czują, że ich obawy zostały wysłuchane, i pomóż im przejść ze stron do znalezienia wspólnego ziemia. Używa narzędzi takich jak porozumienia komunikacyjne, które określają sposoby prowadzenia dyskusji z szacunkiem. Podkreśla znaczenie poświęcenia czasu na proces. „Nie spotykaj się tylko na skrzynce pocztowej” - mówi. „Ustaw czas i miejsce do omówienia problemu”.

Oczywiście kontakt z innymi ludźmi może być frustrujący. Ale nagrody są świetne: po latach wspólnego życia moja społeczność ma swobodę i bliskość w naszych relacjach, dzięki czemu życie jest lepsze, bogatsze i ciekawsze. Ta łatwość wynika nie tylko z pracy w konfliktach, ale także z wzajemnego bycia świadkiem wyzwań, takich jak poważne choroby i losy rodzicielstwa. Uświadomienie sobie, w jaki sposób ciężka praca wspólnego życia się opłaca, podtrzymuje nas.

W ostatnie słoneczne popołudnie siedziałem z sześcioma sąsiadami przy stole piknikowym na dziedzińcu, dzieląc się winem i serem i żartując z naszych dzieci. W tym momencie czułem się wdzięczny za to życie, które wybrałem.

Jak mówi McCamant, ten wzrost ma miejsce, gdy dzielimy nasze życie z innymi. „Po prostu nie dojrzewamy w izolacji” - mówi. „Dojrzewamy w relacjach z innymi”.