Na początku były dwie - narodzone w odstępie 15 minut, dwie połówki całości. Teraz jest jeden. Richard B. Stolley spogląda na życie ze swoim bratem bliźniakiem i zastanawia się, co to znaczy przejść od nierozłącznego do oddzielnego.

Więź zaczyna się wcześnie: autor (po lewej) i Jim w studio fotograficznym Peoria w Illinois.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Richarda B. Stolley

Był 3 października 1928 r., Rześkie jesienne popołudnie. Urodziliśmy się w odstępie 15 minut; Byłam pierwsza. Naszym miejscem narodzin był szpital w Peoria, Illinois, 10 mil od naszego małego rodzinnego miasta Pekin. Byliśmy braterscy i pełnoetatowi, około pięciu funtów każdy. Nasz apetyt był tak żarłoczny, że nasza mała matka nie mogła nas pomieścić; musiała wezwać mokrą pielęgniarkę, kobietę, której dziecko zostało odstawione od piersi, ale która nadal produkuje mleko. I tak na świat przyszły bliźniaki Stolley: James Sherman i Richard Brockway.
W maju 83 lata i siedem miesięcy później Jim opuścił ten świat. Wydawał się być spokojny. Nie byłem. Byłem źle przygotowany na jego odejście. Nie można było być gotowym, opierając się na jednym niepodważalnym fakcie: utrata bliźniaka jest bardziej traumatyczna niż utrata rodzica lub zwykłego rodzeństwa, czasem nawet małżonka. To jak utrata części siebie, dekolt, nagłe zakończenie wyjątkowej intymności. Wiązanie z pewnością zaczyna się w łonie matki i buduje przez resztę życia.


Tak to się stało z nami. Po tygodniu w szpitalu poszliśmy do domu. Jim i ja mieszkalibyśmy w tym samym pokoju przez następne 17 lat. W tej chwili umieszczono nas w tym samym łóżeczku. Współpraca rozpoczęła się natychmiast. Kiedy moi rodzice owinęli kciuk gazą, aby zniechęcić go do ssania, Jim podał mi kciuk.
Kąpaliśmy się razem i ubieraliśmy tak samo, aż zbuntowaliśmy się w wieku około 10 lat. Uwielbialiśmy mięsny bochenek mamy, ale kiedy podała wątrobę, podrzuciliśmy ugryzienia do rodzinnego setera irlandzkiego pod stołem. W szkole siedzieliśmy obok siebie, chyba że nauczyciele wyrazili sprzeciw, co zrobili niektórzy, obawiając się, że bliskość sprzyja bliźniaczemu zachowaniu. Dołączyliśmy do skautów w lokalnym kościele (chociaż często wymykałem się ze spotkań, by odwiedzić pobliską dziewczynę). W eksperymencie medycznym z epoki depresji oboje migdałki zostały usunięte przez naszego lekarza rodzinnego, nie w jego gabinecie, ale w domu na stole w kuchni.
Jako bliźniacy byliśmy ośmieleni, aby spróbować rzeczy, których jedno dziecko może nie. Uwielbialiśmy naszą nauczycielkę z pierwszej klasy, pannę Bolton, więc pewnego dnia zaprosiliśmy ją na obiad w domu. Problem w tym, że zapomnieliśmy powiedzieć mamie.
Pewnego wieczoru zadzwonił dzwonek do drzwi i była tam panna Bolton. Nasza oszołomiona matka, Stella, walczyła dzielnie, a Nauczycielka zajęła piąte miejsce przy stole. George, nasz tata, był uroczy. (Panna Bolton wiele lat później powiedziała, że ​​zawsze podejrzewała, że ​​była niespodzianką).


W Pekin istniały trzy inne zestawy bliźniaków - wszystkie identyczne. Jedna para braci prowadziła lokalną mleczarnię. Pozostali byli w naszym wieku: grupa chłopców była wykwalifikowanymi gimnastykami lotniczymi, którzy trenowali na platformie na swoim podwórku, aż jeden z nich tragicznie upadł i zmarł w tym samym tygodniu, co ukończenie szkoły średniej. (Jim i ja byliśmy zaskoczeni naszym pierwszym doświadczeniem z bliźniaczą śmiercią.) Dziewczyny były pierwszym i drugim klarnecistą w licealnej orkiestrze.
Jim i ja wypróbowaliśmy klarnet, bez większego powodzenia. Jedyny raz, kiedy mieliśmy występować publicznie, zachorowałem i musiał sam zagrać w duecie. Później przeszedł na obój, co było gorsze.
Naszą sławą w Pekin nie była muzyka, ale boks wystawowy. W każdym razie zawsze byliśmy brutalni, a tata sądził, że niektóre podstawowe lekcje mogą zapobiec zranieniu jednego z nas. Stamtąd zaczęliśmy bawić się w publiczną rozrywkę, zaczynając od nocnych mostów taty w domu.
Kiedy gracze w karty zrobili sobie przerwę na kanapki, Jim i ja wychodziliśmy i waliliśmy się przez około trzy minuty. Mężczyźni bili brawo i wrzucili kieszenie na dywan. Zsunęliśmy wyściełane rękawiczki, zgarnęliśmy monety i wróciliśmy do naszego pokoju, aby policzyć torebkę (zwykle kilka dolarów).
Naszym najbardziej prestiżowym miejscem była sala gimnastyczna Pekin High School, pomiędzy połówkami meczu koszykówki, która w obsesyjnym koszykówce Illinois jest ekwiwalentem czasu pierwszorzędnego. Im większy tłum, tym trudniej walczyliśmy. Jim był wtedy nieco mniejszy ode mnie, ale ostrzejszy i przynajmniej raz musiałem go poprosić, żeby przestał mnie tak mocno bić.
Później wykorzystaliśmy te umiejętności bokserskie, aby pobić dwóch starszych chłopców, którzy nas znęcali. Razem czuliśmy się niepokonani. Pierwszym był chłopiec, który wcześniej uderzył mnie w usta i złamał zęby po tym, jak zwinąłem kamień w jego nowy rower. Nasze spotkanie z nim miało miejsce, niestety, na trawniku sądu w Pekin, a do kolacji tego dnia tuzin widzów zadzwoniło do naszych rodziców z konsternacją.
Drugi był na plaży nad jeziorem Ontario, niedaleko Rochester w stanie Nowy Jork, gdzie spędziliśmy część lata z naszą babcią ze strony matki. Ten chłopak był szczególnie wredny, nazywając nas „Illinois hicks”, a Jim musiał mnie odciągnąć, gdy trzymałem go pod wodą.


W liceum Jim i ja trochę się rozeszliśmy. Wystąpiliśmy razem w kilku meczach i dołączyliśmy do drużyny piłkarskiej frosh-soph. Ale już wiedziałem, że chcę zostać dziennikarzem, a jako 15-letni junior zostałem zatrudniony jako redaktor sportowy Pekin Daily Times. Mój poprzednik został opracowany.
Jim i ja chodziliśmy na te same zajęcia, ale rzadko siedzieliśmy razem. Był tak niepewny, co zrobić ze swoim życiem, jak byłem pewien mojego. Nie rósł też tak szybko jak ja; Byłem wyższy i cięższy. Jego mniejszy rozmiar pozwolił mu dołączyć do drużyny zapaśniczej i rywalizować w klasie 104 funtów.
Jeden z jego meczów zmusił mnie do podjęcia najbardziej żałosnej decyzji, jaką pamiętam z naszych wspólnych lat. Relacjonowałem spotkanie dla Czasy. Nagle usłyszałem trzask i zobaczyłem, jak Jim spada na matę, skręcając się z bólu. Jego przeciwnik dokonał „zmiany” i złamał łopatkę Jima. Trener wybiegł mu na pocieszenie. Tłum był zszokowany. Co zrobił jego bliźniak? Siedziałem tam i robiłem notatki. To była profesjonalna odpowiedź. Jim pewnie byłby zawstydzony, gdybym poszedł po jego stronie; przynajmniej od tego czasu pocieszałem się. Kiedy trener zabrał go do szatni w celu transportu do szpitala, w końcu poszedłem do niego. Bolało go, ale cieszył się, że mnie widzi. Wyzdrowiał spokojnie i odrzucił moje przeprosiny w późniejszych latach. Nadal mnie torturuje.
Gdy zbliżaliśmy się do ukończenia studiów w 1946 r., Jim i ja rozmawialiśmy o przyszłości. Bez szeptu niezgody zdecydowaliśmy, że chcemy dołączyć do marynarki wojennej, a nie od razu iść na studia. W jakiś sposób przekonaliśmy również naszych niespokojnych rodziców; taka jest moc bliźniaczych głosów.
Zaciągnęliśmy się 5 lipca. Zostaliśmy przewiezieni do Springfield na zajęcia przedindukcyjne i tam przeżyłem chwilę prawdziwej paniki. Marynarki wojennej lekarze wyciągnęli Jima z naszej linii odzianych w bieliznę nastolatków i zabrali go. Było pytanie o jedną z jego nóg. Czy była nieco krótsza, nieco zdeformowana - być może w wyniku łagodnej niewykrytej polio, plagi atakującej Środkowy Zachód? Byłem przerażony. Myśl o pójściu naprzód bez Jima była nie do pomyślenia. Ja też byłem gotowy się wycofać. W końcu Jim został zatwierdzony i złożyliśmy przysięgę razem.
Ale nasze wspólne dni były policzone. Po trzech miesiącach obozu dla żołnierzy w Great Lakes Naval Training Station na północ od Chicago zostaliśmy rozdzieleni. Wysłano mnie na statek na Morzu Śródziemnym; Jim został przydzielony do baz lotniczych na południu.


Z dala ode mnie i naszych rodziców Jim dorastał: zyskał sześć cali i 30 funtów. Zdał egzamin wstępny do najbardziej prestiżowej szkoły inżynierskiej w Ameryce, Massachusetts Institute of Technology, i został przyjęty. Byłem pod wrażeniem, kiedy usłyszałem wiadomości. Po marynarce wojennej Jim zapisał się; Poszedłem na Northwestern University. Na wakacjach staraliśmy się zarabiać więcej niż to, co zapewniały nasze surowe świadczenia GI Bill, i apelowaliśmy do taty o pomoc w znalezieniu pracy. (Gdy byliśmy w marynarce wojennej, jego firma została przeniesiona z Pekin do Peekskill w Nowym Jorku, gdzie był kierownikiem dużej fabryki Standard Brands, która produkowała drożdże i szkocką butelkę.
Tata do pewnego stopnia współpracował. Nigdy nie rozpieszczał swoich synów, przydzielił nas do „bandy stoczni”, która zajmowała się ciągnięciem, podnoszeniem, czyszczeniem i szorowaniem w rozległej fabryce nad brzegiem rzeki Hudson. Naszym pierwszym zadaniem było rozbicie ogromnego pokoju pełnego pudeł wysyłkowych, spłaszczenie ich i zawiązanie wiązek sznurkiem. To była odrętwiająca praca, ale Jim i ja pogrążyliśmy się. Kilka godzin później robiliśmy postępy, gdy zobaczyliśmy w drzwiach starszego pracownika. Obserwował, jak wymachujemy kartonem, a potem gestem nakazał nam przestać (najwyraźniej nie wiedząc, kim jesteśmy) i ostrzegł: „Chłopcy, chłopcy, zwolnijcie. Zabijesz to zadanie. ”Mówił nam, że zbyt ciężko pracujemy nad złym zadaniem, tylko po to, aby go ukończyć i zostać przydzielonym do innego. Kiedy tej nocy opowiedzieliśmy tacie historię, nie mógł przestać się śmiać.
Ponieważ Jim przeprowadzał się do MIT, ukończył studia inżynierskie w fabryce i poszedł do pracy w koszuli i krawacie. Jako skromny student dziennikarstwa pozostałem w gangu stoczni, a Jim od czasu do czasu machał do mnie z okna biura, gdy się mijaliśmy, brudny i zmęczony. Ale w domu dzieliliśmy ten sam pokój jak zawsze i dogadywaliśmy się jak za dawnych czasów.
Jim ożenił się wkrótce po ukończeniu studiów, a ja byłem jego najlepszym mężczyzną (tak jak był dla mnie na obu moich weselach). Jego żoną była urocza Irlandka Margaret Moynahan, córka burmistrza Peekskill. Umawiałem się z nią po raz pierwszy, ale na jednym z wakacji, kiedy Jim wrócił przede mną do domu, był całkowicie zauroczony, podobnie jak ona. Nigdy tak naprawdę nie miałem okazji.
Kiedy zaczęliśmy mieć dzieci (nasze pierwsze córki urodziły się w odstępie kilku godzin), mieszkaliśmy w różnych miastach, ale mogłem je odwiedzić, nasze rodziny jeździły razem na nartach, a nasze dzieci stały się przyjaciółmi. Nasza więź pozostała silna, wzmocniona, gdy mogliśmy być po swojej stronie. Przy takich okazjach zaczynamy rozmawiać tak, jakbyśmy nigdy nie byli osobno, nie szukając słów ani tematów. Wciąż kończyliśmy zdania, tak jak my jako dzieci.
Jim dobrze sobie radził w swojej karierze, obejmując stanowisko starszego wiceprezesa firmy Hammermill Paper w Erie w Pensylwanii. Tymczasem opisałem świat jako korespondent Życie czasopismo. Jedna historia dramatycznie pogrążyła mnie w świecie bliźniaków: zniknięcie Michaela Rockefellera w 1961 r., Syna gubernatora Nowego Jorku Nelsona Rockefellera. Zniknął podczas kolekcjonowania prymitywnej sztuki w Nowej Gwinei. Leciałem tam i spotkałem żałobną bliźniaczkę Michaela, Mary, która wraz z ojcem przyłączyła się do (ostatecznie bezowocnych) poszukiwań.
Nie myślałem o tym ponurym zadaniu do lata, kiedy odkryłem, że Mary właśnie napisała książkę, Począwszy od końca: Wspomnienie podwójnej straty i uzdrowienia ($27, amazon.com), o jej 50-letniej bitwie, by pogodzić się z tajemniczą śmiercią Michaela. Czas był zadziwiający i znalazłem pociechę w jej poruszającym opisie uniwersalnego zrozumienia między bliźniakami.


Dla Jima życie nad brzegiem jeziora Erie zmieniało się. Z entuzjazmem podszedł do wody i został wykwalifikowanym żeglarzem. Jednym z jego najmilszych gestów było zaproszenie mnie do przyłączenia się do niego i kilkunastu męskich przyjaciół z Erie podczas ich corocznego jesiennego rejsu do Kanady. Robią to od ponad 30 lat, a ja towarzyszyłem im przez większość tych podróży. Od czasu do czasu sterowałem łodzią, pod czujnym okiem Jima.
Kiedy Jim przeszedł na emeryturę, byłem tam. Dwukrotnie przekonał lokalny Klub Rotary, aby zaprosił mnie do wypowiedzenia się na temat moich doświadczeń w dziennikarstwie, jego sposobu wyrażania dumy w bliźniaku. Szczególnie podobał mu się jeden konkretny tytuł przemówienia: „Prezydenci, którzy mnie znali”.
Kiedy byliśmy dziećmi, lekarz zauważył coś w maleńkim sercu Jima, które nazywało się wówczas „szmerem”. Nie przeszkadzało to Jimowi; zignorował to do pewnego popołudnia pod koniec lat 90., kiedy upadł na kort tenisowy. Na szczęście grał przeciwko lekarzowi, który utrzymywał Jima przy życiu, dopóki nie dotarł do szpitala, gdzie zastawka serca została wymieniona w ciągu kilku godzin.
Wyzdrowiał dobrze, ale ostatecznie pojawiła się zastoinowa niewydolność serca. Zignorował to również, najlepiej jak potrafił, i kontynuował podróżowanie, grę w golfa i po cichu stać się jednym z najwybitniejszych dobroczyńców Erie (określenie, którego nie odważyłbym się użyć przed nim). Był prezesem zarządu miejscowej uczelni oraz w zarządach kilkunastu innych instytucji, w tym szpitala, który uratował mu życie. Oddział noworodkowy nosi imię jego i jego żony Maggie.
W świecie zewnętrznym Jim i ja byliśmy różni na wiele sposobów. Byłem bardziej wulgarny. Był bardziej konserwatywny politycznie. Lubił martini; Wolałem wino. Jego małżeństwo było solidne; Musiałem spróbować dwa razy. Lubił przechodzić na emeryturę; Nadal pracuję. Jego pamięć była lepsza niż moja, a kiedy pisałem tę historię i starałem się zapamiętać jakiś szczegół z naszej przeszłości, moim pierwszym impulsem było pomyśleć, że muszę zadzwonić do Jima. Działo się to raz po raz i zawsze z ukłucia uświadomieniem sobie, że mój kochający związek z tamtymi dniami zniknął.
W marcu odwiedziłem go i Maggie podczas ich zimowego mieszkania na Florydzie. Ku mojej rozpaczy znalazłem go, mówiąc: „słaby jak woda”. Kilka dni później Jim poleciał do Erie na kolejne badania medyczne, które nie były optymistyczne. Ale cudownie zbierał się w przeszłości, więc przeprowadziłem długo opóźnioną operację w domu w Nowym Meksyku. Tym razem ciało Jima zawiodło go i dziewięć dni po mojej operacji poszedł spać i nigdy się nie obudził. Maggie była z nim; jego troje dorosłych dzieci było w pobliżu.
Ponieważ zabroniono mi podróżować, pogrzeb trwał beze mnie. Dwie moje córki były tam na moim miejscu. Podczas nabożeństwa ku mojej ponurej radości śpiewali tak zwany „The Navy Hymn”. Jim i ja po raz pierwszy usłyszeliśmy to razem w wieku 17 lat w kaplicy na obozie dla początkujących i jest to mój ulubiony hymn. Jeden werset był szczególnie bolesny: „Nasi bracia chronią w niebezpieczeństwie, / Przed skałą i burzą, ogniem i wrogiem / Chroń ich tam, dokąd oni pójdą”. Nie mogłem ochronić Jima.
W końcu pożegnałem się pod koniec sierpnia. Jego kumple z Erie, jego syn, Jim Jr. i ja popłynęliśmy do jeziora, a gdy horyzont znikł, rozproszyliśmy śmiertelne prochy mojego bliźniaka na błękitne wody, które tak dobrze znał. Uświadomienie sobie, co straciłem, uderzyło mi wtedy w serce. Jim i ja byliśmy fizycznie nierozłączni jako dzieci, potem duchowo razem. Gdy patrzyłem, smutny i przerażony, część mnie zatonąła pod falami.