Koniec mojego małżeństwa doprowadził do moich najszczęśliwszych czasów z moimi dziećmi

„Gdy wędrowali przez swój nowy dom, słowa„ rozbita rodzina ”mijały w myślach w kółko. Paniczny trzepot podniósł się do mojego gardła - nie wiedziałem, jak wychowywać moje dzieci samotnie. Jak mogą być szczęśliwi jako zwykły fragment rodziny? ”

Dzięki uprzejmości HarperCollins Publishers

Danielle Teller jest autorką Wszyscy po śmierci ($25, amazon.com), ponowne wyobrażenie o Kopciuszku opowiedziane z perspektywy jej złej macochy, Agnes. W ekskluzywnym eseju dla Naprawdę proste, pisze o rodzicielstwie swoich dwóch córek natychmiast po rozwodzie.

Nowe mieszkanie znajdowało się na dolnym piętrze wielkiego starego wiktoriańskiego domu. Na zewnątrz niebieska farba odpadła, a poręcze zachwiały się, ale większość pierwotnego wnętrza została zachowana. Czynsz przekroczył mój budżet - byłem niedawno rozwiedziony i martwiłem się o pieniądze - ale i tak zająłem to miejsce, ponieważ mogłem wyobraź sobie, jak moje dwie małe dziewczynki wypadają frontowymi drzwiami na dziedziniec, czego nie mogliby zrobić w budynku z lobby.

Twarze dziewcząt były ponure, a ich oczy pełne obaw, gdy wpuściłem je do mieszkania po raz pierwszy. Powietrze wisiało nienormalnie nadal w sklepionym, wyłożonym boazerią holu, ponurej przestrzeni, która musiała kiedyś pochwalić się imponującymi schodami, ale nie służyła już żadnemu celowi. Ciągnąłem moje dzieci za ich cichą eksploracją ich nowego domu, ich druga dom, dziwny pastisz elegancji starego świata i 40-letnich oszczędnych renowacji. Gdy wędrowali przez formalną jadalnię do ciasnego wyrostka kuchennego z wypaczonym linoleum i rozdrobnione blaty, słowa „rozbita rodzina” wciąż mijały w głowie, mantrę niepokoju i zwątpienie w siebie. Paniczny trzepot podniósł się do mojego gardła - nie wiedziałem, jak wychowywać moje dzieci samotnie. Jak mogą być szczęśliwi jako zwykły fragment rodziny?

Zakończyliśmy naszą wycieczkę w sypialni, którą dzieliły dziewczyny. Dałem im najlepszy pokój w domu, niegdyś jasny, przestronny salon z oknami na zdjęcia i ozdobnymi tynkami. Udekorowałem go dywanikiem w kwiatki i wiszącym motylem. Próbując zobaczyć oczami moich dzieci, było mi smutno. Marne podwójne łóżka Ikea wyglądały tak małe i nie na miejscu. To nie wyglądało, jakby sypialnia miała w ogóle wyglądać.

Lucy, moja starsza córka, opadła na jedno łóżko. Claire wzięła drugą, patrząc w zamyśleniu na sufit. „Moglibyśmy mieć piżamy” - powiedziała.

„Sleepovers?” Nie byłem pewien, co miała na myśli. Oni już dzielili pokój.

Nieśmiało radość zalała mi pierś. „Może w ten weekend” - powiedziałem.

W następną sobotę wynająłem Gdzie jest Nemo i położyłem koc piknikowy na podłodze przed telewizorem, abyśmy mogli zjeść nasz ulubiony posiłek, spaghetti, oglądając film w naszej piżamie. Kiedy to się skończyło, wszyscy ułożyliśmy się na łóżku, szepcząc w ciemności o tym, jakie zwierzę najbardziej przypominało każdego z nas. Powieki dziewcząt zrobiły się ciężkie i patrzyłem, jak zasypiają, a ich drogie twarze oplatają pomarańczowe światło, które przenikało przez żaluzje z ulicy.

Sobota stała się zwykłą nocą nocną, a następnie dodaliśmy niedzielne przyjęcie taneczne, aby zwalczyć powiew pożegnania, gdy dzieci zamieniły się w domy. Położyłem ich kolację jak przystawkę, ozdobioną jaskrawymi kolorowymi wykałaczkami. Włożyliśmy nasze ulubione ubrania do tańca, aby wykonać Twist and the Electric Slide.

Opracowaliśmy również tradycje sezonowe. Jesienią we trójkę wybraliśmy jabłka i zrobiliśmy ciasto jako „armię do pieczenia”, szczekając Claire rozkazy, wzywające nas, abyśmy szli szybciej, Lucy i ja staraliśmy się nadążyć, dopóki nie zrobimy bałaganu mąki i chichocze. Zimą budowaliśmy jaskinie śnieżne na podwórku lub układaliśmy koce i poduszki za kanapą, udając, że to nasz statek. Popłynęliśmy do miejsc, które wybraliśmy z atlasu; po drodze mieliśmy do czynienia z piratami i burzami, a nawet zbudowaliśmy sobie maszynę czasu. Latem dziewczyny kibicowały mi, gdy biegałem po bloku, aby ćwiczyć, i pomogłem im zrobić lemoniadę i trompe babeczki z l'oeil udekorowane jak kukurydza na kolby do sprzedaży na chodniku.

Podczas naszego drugiego roku pobytu w mieszkaniu przetrwaliśmy przerażające wydarzenie - zdiagnozowano u mnie raka piersi. Po operacji i podczas chemioterapii potrzebowałem pomocy w opiece nad dziećmi. Nie zaskoczyło mnie to, że moje nowe córki były zdenerwowane, ale zaskoczyło mnie źródło ich smutku. Znalazłem ich skulonych na ganku, wyglądających na opuszczonych, i zapewniłem ich, że wyzdrowieję. „Wiemy”, powiedzieli. Powiedzieli mi, że nie chcą, aby pozostali członkowie rodziny lub przyjaciele zostali z nami, zaburzając naszą rutynę. Rozumieli, że potrzebujemy pomocy i przyznali, że ludzie, którzy przyszli nam z pomocą, byli cudownie mili. Niemniej jednak bardzo odczuwali utratę słodkich, cichych rytmów naszego życia.

Właśnie wtedy zrozumiałem dar, który otrzymałem. Nie byliśmy, jak się obawiałem, rozbitą rodziną. Byliśmy zupełnie nowym plemieniem i razem stworzyliśmy dom. Nasze tradycje odzwierciedlały nasze trzy osobowości i sposób, w jaki doskonale do siebie pasujemy, jak bezgłośne, ukryte koła zębate mechanicznego zegarka. Intymność, którą dzieliliśmy z moimi dziećmi w tym małym mieszkaniu, była głębsza niż jakakolwiek, jaką kiedykolwiek znałem. Martwiłem się o trudny i bolesny czas dla moich cennych córek, które zamieniły się w jedne z najszczęśliwszych lat naszego życia.