Czego nauczyłem się z oczyszczania większości moich rzeczy (i dlaczego chciałbym tego nie robić)
Nie powinniśmy zbytnio przejmować się przedmiotami. Mamy surowe słowa dla ludzi, którzy: Materialistyczny. Zachłanny. Chciwy. Ale kiedy Lee Woodruff nauczył się na własnej skórze, być może nie powinniśmy sprzedawać naszych rzeczy - ani siebie - krótko.
Stefan Radtke
Będę się czuł lżejszy. Mniej rzeczy oznacza mniej bałaganu i uproszczone życie. Oto, co powiedziałem sobie tuż przed sprzedażą metki, którą wraz z mężem rzuciliśmy na moje 50. urodziny. Nawet gdy nieznajomi zabierali nasz dobytek, wierzyłem w to. Z niecierpliwością czekałem na ulgę, którą, jak sądzę, poczuję pod koniec dnia, kiedy oczyszczanie się skończy. Ale gdy zapadła noc, nie czułem się nieobciążony. Głęboko tęskniłem za swoimi rzeczami.
Nie sądzisz, że można mnie tak łatwo wstrząsnąć, biorąc pod uwagę prawdziwą traumę, którą przeżyliśmy z rodziną. W 2006 roku mój mąż, Bob, został potrącony przez bombę przydrożną podczas relacjonowania wojny w Iraku dla ABC News. Spędził pięć tygodni w śpiączce, a następny rok wyzdrowiał. Moje priorytety zostały szybko zmienione: zawsze byłem uporządkowany; teraz nauczyłem się zostawiać naczynia w zlewie. Zawsze byłem punktualny; teraz, jeśli się spóźnię, po prostu wzruszę ramionami. JEŚLI NIE JEST ŚMIERTELNY, NIE MA DUŻEJ UMOWY, przeczytaj małą tabliczkę, którą dała mi moja siostra, i stała się żartobliwą mantrą naszej rodziny.
Po niesamowitym powrocie Boba (wrócił do pracy w 2007 roku) postanowił nie odkładać swoich marzeń. Chciał stworzyć dom od podstaw - coś ekologicznie odpowiedzialnego za pomocą energii słonecznej i geotermalnej. „Po co czekać, aż to zrobimy?” - powiedział. „Wiemy, że nie ma żadnych gwarancji.” Oboje zrozumieliśmy, jak życie może się zmienić w jednej chwili.
W końcu zbudowaliśmy piękny, nowoczesny, ekologiczny dom, który okazał się mniejszy i bardziej wydajny. Jest to miejsce, do którego ludzie się wprowadzają po tym, jak małe pisklęta opuściły gniazdo (nasze cztery są nadal dość obecne, w wieku od 12 do 21 lat). Początkowo nie zniechęciło mnie zmniejszenie. Ale kiedy przygotowaliśmy się do wprowadzenia, zdałem sobie sprawę, że wyzwanie będzie większe, niż sobie wyobrażałem.
Przez pierwsze 20 lat naszego małżeństwa gromadziłem różne rzeczy. Jako nowożeńcy wróciliśmy z Bobem z roku w Pekinie z dwoma plecakami, kilkoma niedrogimi chińskimi drobiazgami i gorącym pragnieniem stworzenia naszego pierwszego dorosłego domu. Od rodziców odziedziczyłem zamiłowanie do antyków i pierwsze lato spędziłem w Stanach, z radością przeszukując garaże, malując i odnawiając swoje znaleziska własnymi rękami. W ciągu następnych kilku lat, kiedy krzyżowaliśmy świat w karierze Boba, dodaliśmy meble i sztukę. Zabraliśmy ze sobą trochę miejsc, które opuściliśmy - sosnowy stół z Redding w Kalifornii, dywan Navajo z Adirondacks, dziwna kolekcja kubków na jajka z pchlich targów w Londynie.
Gromadzenie tych przedmiotów sprawiało radość: każda rzecz miała swój cel, choćby po to, aby wprowadzić piękno do naszego domu. Myślę o szacie z drutu ceramicznego z Napa, w której znajdowały się ubrania naszego pierwszego dziecka; krzesła lodziarni, które dała nam matka Boba; barokowe lustro jego zbuntowanej ciotki. Te proste elementy pomogły zdefiniować nas jako rodzinę i stworzyły tło naszego życia.
Przez cały rok budowy nowego domu przeszukiwałem szafy i rozdawałem dziesiątki przedmiotów. Nie byłoby miejsca na gigantyczną szafę z Londynu ani półkę z książkami, którą z miłością opisałem w wirach podstawowych kolorów, kiedy mieszkaliśmy w Wirginii. Z boku poplamiony farbą odcisk dłoni mojego syna w wieku pięciu lat. Nadal musiałby odejść. Przez cały czas przypominałem sobie, że w życiu nie chodzi o rzeczy; chodziło o ludzi pod twoim dachem. Czy nie dowiedzieliśmy się, że kiedy Bob został trafiony bombą? Poza tym przeprowadzilibyśmy się do naszego nowego domu z czystym kontem. Kto nie chce czystego konta?
Ja, to kto. Przez dwa lata, odkąd przeprowadziliśmy się do nowego domu, zaczęłam katalogować brakujące elementy w mojej głowie. Kiedy zamykam oczy, widzę stare biurko od rodziców Boba, liść z lat czterdziestych, w którym znajdowały się nasze rodzinne dokumenty, akta medyczne, karty z raportami, stare zdjęcia i pamiętniki. Gdy biurko zniknęło, musiałem znaleźć dla każdego z tych przedmiotów nowy dom. Wyobrażam sobie pasujące łóżka króla Edwarda, które kiedyś znajdowały się w pokoju moich bliźniaczych córek. Były to pierwsze łóżka dla dużej dziewczynki i któregoś dnia mogły zostać przekazane wnukom.
Ponowne odkrywanie siebie w nowym domu z mniejszą liczbą rzeczy było trudne. To jak długie włosy od lat, a następnie impulsywne mówienie fryzjerowi, żeby po prostu go obciął: w końcu wpatrujesz się w lustro i po tygodniach obmacywasz kark. Od czasu przeprowadzki kupiliśmy kilka nowych przedmiotów, ale brakuje miejsca. Nie ma za wiele.
Tak, rzeczy, za którymi tęsknię, są po prostu rzeczami. Ale to doświadczenie zmusiło mnie do odmiennego myślenia o swoich rzeczach. Jestem bardziej świadomy tego, jak poszczególne elementy pasują do siebie, tworząc cały dom. Jestem osobą, która lubi starsze kości, kawałki z historią. Teraz rozumiem tę część siebie.
Jeśli pewnego dnia Bob i ja znów się przeprowadzimy, powiem sobie, żeby zwolnić i poświęcić chwilę, zanim wyrzucę towary. Spróbuję zatrzymać przedmioty, które przynoszą mi przyjemność lub które zakotwiczą moją rodzinę w naszej przeszłości. I zachęcam moich przyjaciół, którzy zmniejszają lub przenoszą się, aby zrobili to samo. Przypominam im, że nie należy się wstydzić pocieszenia w tym, co reprezentują ich ukochane przedmioty. Czasami rzeczy mają znaczenie.