Lekcja cierpliwości
Niecierpliwość zbiera żniwo. Tutaj autorka Lucinda Rosenfeld kronika swojej walki o powstrzymanie pośpiechu, pośpiechu i po prostu... zwolnienia... zwolnienia.
Conran USA
Niedawno moja czteroletnia córka powiedziała mi, że nie podoba jej się zwykłe drewniane łóżko dla malucha. Chciała, żeby była różowa. Natychmiast kupiłem puszkę farby Benjamin Moore Blushing Bride i zacząłem, nie szlifując najpierw, nakleić szybki płaszcz 20 minut przed powrotem do domu ze przedszkola. Nie trzeba dodawać, że farba zaczęła już odpryskiwać. Co więcej, pociągnięcia pędzlem są widoczne. I za każdym razem, gdy wchodzę do jej pokoju i patrzę na jej łóżko, przypomina mi się moja najmniej ulubiona osobowość cecha: moja niecierpliwość, która może doprowadzić mnie do tak szalonego pośpiechu, że nie mogę zawracać sobie głowy właściwa praca. Chociaż w ciągu ostatnich kilku lat stałem się lepszy, ta stara chęć pośpiechu wciąż przejmuje kontrolę częściej, niż chciałbym przyznać.
Pewnego dnia poszedłem do domu handlowego, by zwrócić koszulę. Utknąłem na końcu linii 10, mając tylko jednego pracownika w zasięgu wzroku, stałem się jednym z tych zawstydzających klienci, którzy żądają zobaczenia przełożonego, a następnie przełożonego - aż ktoś zgodzi się otworzyć sekundę zarejestrować. Korki, drzwi windy, które nie zamykają się wystarczająco szybko, a także powolne ładowanie stron internetowych to inne irytujące kwestie, które rutynowo sprawdzają mój spokój. Mimo że wszyscy mówią, że dzisiejszy świat porusza się szybciej niż kiedykolwiek, przy użyciu wszystkich naszych wiadomości tekstowych i wiadomości błyskawicznych i DVRing i hyper wielozadaniowość, muszę powiedzieć: przez większość czasu wciąż nie jest wystarczająco szybki, aby mnie. Jeśli nie jestem ostrożny, kończę mentalnie na szybkim przewijaniu do przodu obok dobrych rzeczy, które dzieją się tu i teraz. Wieki zajęło mi nauczenie się, jak zwolnić i zatrzymać szaleństwo.
Zawsze mi się spieszyło. Dorastałem z dwoma jasnymi i przedwcześnie starszymi siostrami i spędziłem dzieciństwo, czekając na etapy rozwojowe, które dawno temu minęły. Co gorsza, byłem do późna rozkwitaczem. Nie przejawiałem żadnych szczególnych talentów intelektualnych. Nie zwróciłem uwagi mężczyzn, dopóki nie byłem praktycznie na studiach. Do tego czasu nie dostałem ani jednej krzywej. (Wciąż czekam na piersi.) Jedyną rzeczą, w której byłem świstem, był tenis, w którym piłki nadchodziły szybko i wściekle. W szczytowym momencie moich Jock Days - grałem w singlu dla mojego zespołu ze szkoły średniej - zastanawiałem się, jak ktokolwiek mógłby znieść grę w softball, szczególnie na pozycji pomocnika. Wydawało się, że ten sport wymaga bolesnego stania w miejscu i czekania, aż piłka nadejdzie po twojej myśli, jeśli w ogóle kiedykolwiek.
Gdy osiągnąłem dorosłość, byłem głęboko sfrustrowany, gdy najważniejsze wydarzenia życiowe nie odbyły się w szybki sposób. We wczesnych latach 30. chciałem się ożenić, a mój ówczesny chłopak upierał się, że nie ma pośpiechu. Minęło sześć lat. Zrozpaczono mnie (tak, bardziej niż przeciętna kobieta w tym wieku). W tym czasie kupiliśmy razem dom, ale nie ma pierścionka. Punktem kulminacyjnym były moje 35. urodziny, kiedy zabrał mnie do sklepu z biżuterią z antykami i zaproponował, że kupi mi bransoletkę na znak swojej sympatii. (Bransoletka? Chciałem strzelbę.) Kiedy wreszcie nadszedł pierścień, płakałem z radości - iz ulgą, że czekanie się skończyło.
Ale tak nie było. Zaraz po tym, jak się zaręczyliśmy, znalazłem się w kolejnej szalonej pośpiechu, tym razem zajść w ciążę. (Wiem, wiem - nie jest to nieoczekiwana reakcja, ale przysięgam, że to nie był zegar biologiczny, tylko kolejny przykład mojego będąc w ciągłym pośpiechu.) Wiedziałem, że statystyki mówią, że istnieje tylko jedna na cztery szansa na poczęcie w dowolnym cykl. Jednak miesiąc po miesiącu rozczarowania wprawiły mnie w panikę. Nawet gdy zaszłam w ciążę, ledwo mogłam się zrelaksować, żeby docenić wieści. Uświadomiłem sobie, że po osiągnięciu mojego ostatniego celu, który doprowadził do szaleństwa, znajdę kolejny cel, do którego można się pospieszyć.
Z czasem opracowałem technikę. Ilekroć zaczynam czuć mrówki w spodniach, przypominam sobie powiedzenie, że wszystko, co wartościowe, wymaga czasu. Kurczę, ale to działa - zwłaszcza, gdy tracę cierpliwość do siebie za… bycie niecierpliwym.
Weź moją karierę pisarską. Legenda głosi, że napisał Jack Kerouac Na drodze w ciągu trzech tygodni. Dobrze dla Jacka. Potrzebuję od jednego do czterech lat na książkę i zaakceptowałem to.
Zacząłem też filozofować, że nigdy nie skończę remontu domu. Jesteśmy właścicielem naszego rozległego wiktoriańskiego od siedmiu lat, ale moja „lista rzeczy do zrobienia w domu Reno” nadal wypełnia półtora strony. Pojedyncze odstępy.
Nadal mam trudności z przyjęciem teraźniejszości. Za każdym razem, gdy zaczynam patrzeć na zegar, próbuję skierować moją niespokojną energię na uświadomienie sobie, jak szczęśliwy jestem, że żyję i jestem zdrowy, otoczony rodziną i przyjaciółmi. Co więcej, doszedłem do wniosku, że moja niecierpliwość pomaga mi docenić dobre rzeczy w życiu. Okazuje się, że im bardziej na coś gorliwie czekasz (a tak, mąż i dzieci, mam na myśli ciebie!), Tym bardziej rozkoszujesz się nagrodami.
Lucinda Rosenfeld jest ostatnio autorem powieści Cieszę się twoim szczęściem ($14, amazon.com). Jest także felietonistką „Friend or Foe” Łupek. Mieszka ze swoją rodziną na Brooklynie.