Jak się pożegnać

Może dorosłość nie zaczyna się w wieku 18 lat. Może zaczyna się, kiedy pożegnasz się z domem z dzieciństwa - i miejscem w nim matki. Jill Bialosky dzieli się swoją historią puszczania i poruszania się.

Matt Champlin / Getty Images

Kiedy wjeżdżam na podjazd, pierwszą rzeczą, którą zauważam, jest znak nieruchomości posadzony na zaśnieżonym trawniku. Mimo, że dom, położony na wschodnich przedmieściach Cleveland, jest na rynku od roku, a ja jestem współpracując z agentem nieruchomości z mojego domu w Nowym Jorku, widząc, że znak jeszcze bardziej zbliża się do straty namacalny.
Czuję się zaborczy dla tego spalonego na czerwono domu z brązowymi wykończeniami i drzwiami, magnolii i zamarzniętych krzewów otaczających trawnik. Mój ojciec zbudował dom ponad 50 lat temu w oczekiwaniu na rodzinę. Tam dorastałyśmy z moimi trzema siostrami. Wkrótce będzie należeć do nieznajomego.
Z okien zwisają grube sople o różnych rozmiarach, wszystkie w kształcie sztyletów. Pamiętam, jak schowałam się, kiedy byłam mała, żeby nie uderzyć mnie w głowę. Tym razem nie uchylam się. Wpuściłem się do drzwi. Studiuję każdy przedmiot, każdy mebel - słownik oparty na drewnianym stojaku w salonie; zegar dziadka na korytarzu, który raz na godzinę przykuwał moją uwagę, długo milczał; żyrandol do jadalni w stylu art deco Mama tak kochana.


Wchodzę do kuchni i widzę długi stół z czarnego orzecha włoskiego, na którym wraz z moimi siostrami dorastaliśmy, kiedy przyjeżdżaliśmy, bukiety jajecznicy, bułeczki i ser śmietankowy. Na otwartych półkach prezentowana jest kolekcja żółtego, niebieskiego, czerwonego, złotego i zielonego Fiestaware, przygotowana przez mamę podczas jej pchlich targów.
Zerkam na starą rynnę z mlekiem w łazience na dole. Teraz jest zaryglowany, ale kiedy byłem młodszy, był to moment intensywnej fascynacji. Rano schodziłem ze schodów, otwierałem rynnę i znajdowałem w środku dwie butelki mleka - jedną białą i jedną czekoladową. Później, kiedy moje siostry i ja byliśmy nastolatkami, przekradaliśmy się przez zjeżdżalnię do mleka, aby spotkać się z przyjaciółmi późno w nocy, a następnie wykorzystać ją, aby się wczołgać.
Przeniesiono mnie do czasów, gdy dom tętnił życiem. Ściany tego domu wywoływały śmiech, kłótnie, miłość. Słyszę trzask drzwi. Słyszę, jak moja mama krzyczy z dołu. Czuję coś gotującego się na kuchence.
Teraz dom jest bardzo cichy - tak cichy, że słyszę opadający śnieg z dachu, gdy wieje podmuch wiatru.

Mama jest na górze w łóżku. Cierpi na migrenę tak intensywną, że rozproszy ją światło. Kiedy ma mnóstwo tych bólów głowy, trudno jej funkcjonować. Ostatnio zrezygnowała z jazdy, więc czuje się bardziej odizolowana. Wróciłem do domu, aby pomóc jej się spakować i sfinalizować uzgodnienia w mieszkaniu dla osób objętych pomocą, do którego wkrótce się przeprowadzi.
Opiekun mamy, Carol, też jest na górze. Słyszę kroki mamy na wyłożonej wykładziną podłodze sypialni, te same skrzypienia, które słyszałem, gdy bawiłem się na kanapie z chłopakiem ze szkoły średniej, jedno ucho uważnie nasłuchiwało. Ona też była wtedy sama; mój ojciec już dawno zmarł na atak serca.
Idę na górę Z korytarza patrzę, jak Carol pomaga mojej matce, która właśnie wstała z łóżka. Ona szczotkuje włosy mamy i odsuwa grzywkę szpilką bobby. Mama robiła to samo z moimi włosami przed tym samym lustrem. Jaka była wtedy młoda i piękna, z falującymi włosami bruneta, czystą porcelanową skórą i sylwetką modelki; Miałem nadzieję, że będę równie uderzający, kiedy dorosnę. Nie jest już młoda, ale jest równie piękna.
Kiedy byłem dzieckiem, mama była aktywna i towarzyska. Raz w tygodniu grała w kręgle i grała w mah-jongg. Gotowała wyszukane posiłki dla smakoszy i organizowała przyjęcia; wszystko, aż do pasujących serwetek było idealne.
Była również ciepła i współczująca. Trwanie śmierci ojca uczyniło ją bardziej wrażliwą na ból innych. Nic więc dziwnego, że kiedy moi nastoletni przyjaciele mieli problemy z rodzicami, jedyną osobą, którą postanowili zwierzyć się, była moja matka.

„Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił” - mówi mama do Carol.
„Wszystko będzie dobrze”, mówi Carol.
Mama przytula Carol. Nigdy nie wyglądała tak krucho. Oczy mi łzami w oczach i ogarnia mnie złożona emocja: nie mam na to nazwy, ale wiąże się to z upływem czasu i obawami przed przyszłością - konieczności życia w świecie bez mojej matki.
„Cześć mamo” - mówię. "Dobrze wyglądasz."
„Och, cześć, Jill” - mówi mama. Jej głos jest miękki i zmęczony.
Pakowanie domu było dla niej przytłaczające. Mogę powiedzieć. „Zadzwonisz do lekarza i zapytasz go o moją receptę?”, Pyta mnie. „Oczywiście” - odpowiadam. W ciągu ostatnich kilku miesięcy wraz z siostrami zacieśniliśmy się z lekarzami mojej matki i poznawaliśmy jej leki. Zrównoważyliśmy również jej książeczkę czekową i sprawdziliśmy jej wolę życia.

Chociaż od dawna przewiduję ten moment - kiedy moja mama wystawi dom na sprzedaż i przeprowadzi się do miejsca, w którym lepiej się o nią troszczy - nie chcę, żeby tak się stało. W tej chwili chcę wkroczyć i zająć się jej potrzebami, chwilowo zapominając, że mam nastoletniego syna, męża, pełnoetatową pracę i własny dom, który wymaga mojej uwagi.
„Gdzie jest mój uścisk?”, Mówię do niej trochę zazdrosna.
Mama podchodzi i obejmuje mnie. Migrena wciąż nie minęła. Wraca do łóżka, by się położyć, i pyta, że ​​Carol i ja zamknęliśmy drzwi. „Światło z korytarza jest nie do zniesienia” - mówi.
„Jill”, krzyczy moja matka, gdy wraca do łóżka. „Zadzwonisz do lekarza po moją receptę?” Tak, mówię.
Carol i ja omawiamy stan mojej matki przez kilka minut. Mama trochę się martwiła tym ruchem; Podejrzewam, że może to powodować niektóre bóle głowy. Carol siedzi na bujaku z różową karteczką przyklejoną do pleców. Różowe karteczki samoprzylepne oznaczają elementy mebli, które moja matka zabierze ze sobą na pomoc w utrzymaniu. Ozdabiają tylko kilka przedmiotów: łóżko i komodę, małą kanapę i kwadratowy stół z czterema krzesłami. Wkrótce prawie wszystko inne zniknie.
Kilka godzin później wracam do pokoju mamy i siadam u stóp jej łóżka. „Czy jesteś smutny z powodu wyjścia z domu?” - pytam.
Odpowiada bardziej optymistycznym tonem, niż się spodziewam. „Czas odejść. Mam tylko nadzieję, że podoba mi się to w nowym miejscu. ”
Mama wstaje Czuje się lepiej. Bierze mnie za rękę. „Pamiętaj, żeby spakować Fiestaware” - mówi. „I dziękuję, kochanie, za wszystko, co dla mnie robicie”.
Przez tyle lat martwiłem się, że moja matka mieszka sama w domu; teraz martwię się na myśl o zawężeniu obwodu jej życia. Trudno zaakceptować fakt, że jej okoliczności nie są tymczasowe ani sytuacyjne - do czego nie jest w stanie zarządzać swoim zdrowiem i finansami niezależnie, nadzorować naprawy w domu lub prowadzić stały. Nie do końca zaakceptowałem fakt, że może nie być w stanie odwiedzić mnie w Nowym Jorku, gdzie uwielbialiśmy razem robić zakupy lub spacerować po galerii sztuki lub muzeum. Obecnie trudniej jej podróżować.

Przy herbacie razem z matką wyjmujemy paczkę literatury na temat jej społeczności, w której pomagamy, i patrzymy na jej napięty harmonogram zajęć. Obiekt oferuje jogę, dyskusje na temat bieżących wydarzeń, kluby książki i pokazy filmów dwa razy dziennie. Obawiałam się ruchu mojej matki i martwiłam się o jej utratę niezależności. Ale zdaję sobie również sprawę, że zaspokajając jej osobiste potrzeby w społeczności osób żyjących w asyście, bez obaw idąc na zakupy spożywcze, gotując posiłki lub nadążając za pracą na podwórku, będzie miała okazję odkryć nowe zainteresowania; zamiast zawężać jej życie, jak się obawiałem, może się rozszerzyć.
Czułam się źle z powodu mojej matki, ale szczerze mówiąc, nie zagubiła ją mgła nostalgii. ja jestem tym, który nie może przestać myśleć o przeszłości.
Pakowanie domu to koniec mojego dzieciństwa. Odtąd powrót na wizytę pociąga za sobą pobyt w hotelu, a nie w tym przytulnym kolonialnym domu, o który moja matka tak bardzo się troszczyła - tym, które przywołuje tyle wspomnień, które kojarzą mi się ze słowem Dom. Ale musi iść dalej - i muszę jej pozwolić.
Na razie całuję ją na pożegnanie, obiecując, że zadzwonię do jej lekarza, kiedy będę na lotnisku.
Zanim uruchomię samochód, jeszcze raz oglądam dom. Wracam myślami o graniu na czerwonym świetle z zielonymi światłami z moimi siostrami i sąsiadami na trawniku przed domem w lecie i budowaniu bałwana zimą. Pamiętam, jak pędziłem do frontowych drzwi, zimny od śniegu - w taki upalny dzień jak ten - i moja mama w kuchni robiła nam kubki z bogatą i aksamitną gorącą czekoladą.
Dom pozostanie, ale zabiorę ciepłe wspomnienia z dzieciństwa, gdziekolwiek pójdę. I będą tam, gdzie pójdzie moja matka.
Wyciągam i zaczynam prowadzić. Tym razem nie oglądam się za siebie.
Jill Bialosky jest autorem trzech zbiorów poezji - w tym ostatnio Intruz ($25, amazon.com) - i dwie powieści, Dom pod śniegiem ($15, amazon.com) i Pokój życia ($14, amazon.com). Jej pamiętnik, Historia samobójstwa: niedokończone życie mojej siostry ($14, amazon.com), zostanie wydana w miękkiej oprawie w tym miesiącu. Mieszka z mężem i synem w Nowym Jorku.