Wiek do zapamiętania
W tamtych czasach byli nazywani spinsterami. Znałem ich po imieniu. Panna Prescott była bibliotekarką na Uniwersytecie Columbia. Panna Cutler była akwarelą. Panna Jourdan, pisarka i redaktorka pisma. Panie mieszkały w mieszkaniu piętro wyżej niż nasze, w 36 Gramercy Park, w Nowym Jorku. Popołudniami, kiedy moja mama uczyła szkołę, wspinałam się po schodach i odwiedzałam je.
Ich mieszkanie było ciemne: ciemne panele, ciemne meble i bordowy aksamit na siedzeniach przy oknie. Większość ścian była wyłożona książkami. Inni byli ozdobieni tarczami z herbami, skrzyżowanymi mieczami i ozdobnymi gobelinami. Był tam kosz na śmieci zrobiony ze stopy nosorożca i mały biały słoń wycięty z kości słoniowej. Jako dziecko uważałem za bardzo interesujące, że ktoś rzeźbił słonia z kości słoniowej, ale nigdy tego nie komentował.
Panna Prescott była wysoka i koścista, a jej głos się załamał. Panna Cutler wydawała się złożona z pasteli. Podawali mi mleko i ciastka, gdy pili herbatę, i nauczyli mnie canasta, na którym otwarcie zdradzali. Czytają mi…
Pewnego dnia zagrała w „The Blue Danube” i „Londonderry Air”. Słuchałam. A kiedy skończyła, usiadłem obok niej na ławce fortepianu i grałem utwory tak jak ona, choć z prostszymi akordami i jaśniejszym akcentem. Panny Cutler i panna Prescott wrzasnęły z radości z powodu mojego małego osiągnięcia. Panna Jourdan gwałtownie skinęła głową z aprobatą.
W pobliżu szczytu 36 Gramercy Park, między podłogą damską a moją, znajdowały się kamienne gargulce wystające w powietrze. Ruszający się mężczyźni musieli ostrożnie poprowadzić liny i koła pasowe wokół gargulców, gdy wyciągali przez okno nowy fortepian mojej rodziny. Było mi przykro, że panny Jourdan nie było na miejscu, by oglądać przybycie fortepianu, ponieważ to ona zainspirowała moich rodziców do zakupu. To wydarzenie miało miejsce, gdy miałem sześć lat, tuż po śmierci panny Jourdan.
Do tego czasu moje wizyty na górze zaczęły słabnąć. Ale w wieku czterech lat spędziłem tyle czasu z trzema damami, ile tylko mogłem. Z przyjemnością patrzyłem, jak opowiadają o swoim dorosłym życiu - pisaniu listów, plotkowaniu, sprzeczaniu się - tak jak mleku i ciastkach. W Wigilię wynajmują elegancki czarny samochód, który będzie jeździł po Piątej Alei, gdzie będą podziwiać płonące wystawy sklepowe. Usiadłem z tyłu samochodu na małym, rozkładanym siedzeniu naprzeciwko nich. Co roku odbywali tę samą trasę i co roku zaskakiwały ich zabytki miasta. „Och, patrzcie!” Wołali do siebie nawzajem i do mnie. „Czy to nie wspaniałe?” I tak było.
Roger Rosenblatt, 70 jest ostatnio autorem książki Robienie Toastów, o życiu jego rodziny po śmierci córki i nadchodzących Chyba że poruszy ludzkie serce. Mieszka w Quoque w Nowym Jorku.
Lato, kiedy miałem 12 lat, było znane z fali upałów. Przez kilka tygodni moja rodzina uciekła z naszego londyńskiego przedmieścia, aby wyruszyć na kemping na terenie wiejskiej posiadłości. Rodzice dali mi na urodziny mały namiot i pozwolili mi rozstawić go jak najdalej od nich. Kiedy padał deszcz, uwielbiałem zapinać się na zamek książką i słuchać bębnów kropel deszczu na płótnie. W większości dni były czyste i gorące, a ja porzuciłem młodszą siostrę, aby ukryła się z książką na grubych, szarych kończynach wiązów, które szybowały razem jak katedra. Czytam swoją drogę przez niezliczone książki - niektóre z biblioteki, sztywne w gładkich plastikowych rękawach, inne ze spleśniałego pokoju na kempingu i różne wyprzedaże.
Trupa Szekspira, ustawiona na scenie u podnóża pochyłej łąki, leżałam godzinami w wysokiej trawie, obserwując ich próby. Tęgi Mark Antony usiłował poradzić sobie z wiszącym mieczem pod brzuchem. Kleopatra zwlekała i gestykulowała w tak ekstrawaganckich emocjach, że któregoś dnia wywinęła się z kostiumu i musiała wcisnąć biust z powrotem w togę wraz z boleniem.
Byli tamtego lata chłopcy - dwaj bracia lub kuzyni w moim wieku - dla których każde drzewo było wielkim Everestem do zdobycia. Nosili zwinięty odcinek grubej białej liny i scyzoryki. Lina została wykorzystana do wciągnięcia nas w większe drzewa. Wdrapaliśmy się w rozpadliny gładkie na każdym przyczółku i przywarliśmy do kończyn wystarczająco wysokich, by widzieć ponad polami. Byłem nieustraszony we własnej wspinaczce, ale kręciło mi się w głowie, obserwując, jak moja młodsza siostra dynda nogami nad kroplami. Byłem świadomy zakochanego chłopca; Podziwiałem jego drogę liną i scyzorykiem.
Tego lata miałem strupie nogi i nieporządne brązowe włosy i kończyny, które były zwinięte, ale silne i dobre do biegania i balansowania. Moi rodzice, zwykle tak ostrożni, pozwalali mi wędrować, a wieczorami, które pozostawały lekkie przez wiele godzin, zapominali wymuszać pójście spać. Byłem nieświadomy oczekiwań i głupich okrucieństw, które miały wkrótce zniweczyć moje nastoletnie lata. Nie słyszałem jeszcze, jak dziewczyna udaje, że wie mniej na ten temat, niż chłopak. Nie zdawałem sobie sprawy, że sprytne dziewczyny były niepopularne. Wiedziałem, że jestem wysoki, ale jak dotąd nie miałem pojęcia, że powinienem garbić się w kącie, podczas gdy ładne dziewczyny tańczyły w butach na platformie. Nie wiedziałem, że Szekspir nie był fajny.
Czasami, gdy wychodzę na piesze wędrówki lub obserwuję, jak moi synowie oglądają Szekspira (i słuchają sprośnych dowcipów), coś we mnie pęka: nieskomplikowane szczęście. Zapadnia otwiera się na to niekończące się lato, a jeśli się skoncentruję, dostrzegam przelotne spojrzenie siebie.
Helen Simonson, 46, jest autorem Ostatnia podstawa majora Pettigrew. Urodzona i wychowana w Anglii, teraz mieszka w Waszyngtonie.
Wyobraź sobie kolibra, szarego z ciałem, które nagle staje się opalizujące w świetle słonecznym; porusza rozmycie, poruszając się szybko, aby pozostać zawieszonym. Latem 1986 r. Kolibry były moim wyczekiwaniem, tym znakomitym momentem przed rozpoczęciem czegoś nowego.
Właśnie skończyłem szkołę średnią na przedmieściach Houston - gigantyczną instytucję skupioną wokół piłki nożnej i cheerleaderek. Za niecałe trzy miesiące udałbym się na Uniwersytet Yale w New Haven, mieście, które brzmiało jak piękna obietnica.
Moje liceum było miejscem, gdzie moja młoda dusza (a przynajmniej poczucie własnej wartości) mogła z łatwością wyschnąć i umrzeć. Nie byłbym, powiedzmy, fizycznie uzdolniony. Nie miałem złotych włosów ani temperamentu. Nie byłem pełen radości. Miałem zmysłowy mózg. Użyłem go do opracowania podobnych do Janusa strategii ucieczki. Zewnętrznie przyjąłem niezgodność. Moje włosy były czarnym, splątanym mopem, moje ubrania pochodziły ze sklepów z artykułami używanymi, a moi przyjaciele cuchnęli papierosami. Wewnątrz byłem świadomym oceniania przełożonym, który zapamiętał 10 najlepszych uniwersytetów i wyniki SAT, których potrzebowałem. To pierwsze było moim szybkim schronieniem. To ostatnie było moim długoterminowym zbawieniem.
Kiedy przybyła koperta z Yale, moja matka dotarła do niej pierwsza. Czekała na mnie przy drzwiach wejściowych naszego domu, identycznych jak wiele innych domów w naszym poddziale, z wyjątkiem kolorów okiennic, i machała nimi w górę i w dół, jak skrzydło.
Lata w Houston były gorące i wilgotne, i nigdy nie było nic do roboty, a lato nie było inne. Byłem jednak inny. Albo miałem być. Gdybym mógł wrócić, zrobiłbym sobie zdjęcie, a następnie prześwietlenie. Lubię myśleć, że widziałbym małego ptaka, nucącego w środku.
Monique Truong, 42, jest autorem Gorzki w ustach i Księga soli. Mieszka na Brooklynie.
Pod każdym znaczącym względem większość moich lat była cholernie dobra: zdrowa, pobłogosławiona kochającym mężem, pięknym dzieckiem, lojalnymi przyjaciółmi i słodkimi psami.
Ale 38 było złotych. Miałem wspaniałą pracę, pisząc cotygodniową kolumnę prasową, w której miałem swobodę poruszania praktycznie każdego tematu. Ciągłe wymyślanie czegoś inteligentnego, oryginalnego i / lub zabawnego okazało się duchowym wyzwaniem. Ponieważ zawsze szukałem następnego tematu, nie mogłem lunatykować przez moje dni. We wszystkim, co mi się podobało, była potencjalna kolumna: nagłówki, posiłki, które gotowałem, reklamy telewizyjne.
Czas na to nie mógł być lepszy, ponieważ moja córka Emilia miała trzy lata. Wiedziałem, że będzie moim jedynym dzieckiem, więc moją mantrą i modus operandi było „Bądź tu teraz”. Obudziłem się co rano ze świadomością, że wszystko, co zrobiłem, miało znaczenie, aż do najmniejszych szczegółów śniadania, czasu kąpieli i palców stóp Pocałunki.
Emilia była już własną osobą. Miała wyraźne opinie na temat tego, co chciała nosić w wieku przedszkolnym, i przyniosła do domu śmieszne historie o innych dzieciach. Jej orbita się rozszerzała; zmieniała się co tydzień. Ale wciąż byłem jej alfą i omegą.
Bardzo kochała swojego ojca. Jim siedział cierpliwie, próbując zrobić warkocze w jego bardzo krótkich włosach, a podszywanie się pod Kaczkę Donalda było jej ulubioną rozrywką, wywołując jasne bąbelki śmiechu. Mimo to byłem Matką. Kiedy Emilia wspięła się na moje kolana, by opowiedzieć na dobranoc i przytulić się, wiedziałam, że jest w Edenie - bezpiecznym, ciepłym, bezwarunkowo kochającym miejscu.
Ale wiedziałem też, że moje supermoce słabną. Myślę, że Emilia też to wiedziała. Jej rosnące ręce i nogi nie układały się równo w krąg moich ramion, tak jak wtedy, gdy miała osiem miesięcy, a nawet gdy miała dwa lata. Osiągnięcie równowagi zajęło więcej czasu i musieliśmy się mocniej trzymać. Ale w końcu było idealnie.
Jeszcze bardziej ceniłem sobie te chwile, ponieważ widziałem, że nie przetrwają.
Anita Diamant, 59, jest autorem Dzień po nocy i Czerwony namiot. Mieszka w Newton w stanie Massachusetts.
Myślę, że to powinno sprawić, że poczuję się nieswojo. Przyjaciele powiedzieli mi, że przygnębiło ich, kiedy osiągnęli ten kamień milowy. Oznaczało to, że młodość była tylko wspomnieniem, a nawet jednym z nich pod ręką, a wszystko, co pozostało, to ślizganie się w dół po obolałych stawach i rozsądnych butach, bezcukrowy popadnięcie w prawdziwą starość. Pewnego dnia, w niebiańskiej poczekalni, zataczam się między moimi przygasającymi wspomnieniami a moim malejącym 401 (k) i widzę, że dobre życie, naprawdę, zaczęło się rozpadać w ciągu 50 lat.
Ale postanowiłem nie panikować i zobaczyć, jak to wszystko się potrząśnie. Byłem trochę smutny tego pierwszego dnia. Poprosiłem o ananasowe ciasto do góry nogami, a moja żona nie powiedziała nie. Więc cały dzień czekałem, aż zapach zniknie z kuchni, zapach masła i brązowego cukru. Robi najlepsze ananasowe ciasto do góry nogami na tej ziemi, ale zdecydowała, że potrzebuję ananasa do góry nogami, tak jak ja potrzebuję małpki wiewiórki, więc rok zaczął się z lekkim rozczarowaniem.
Pamiętam głównie dziwny spokój i dziwne, wygodne poddanie się, kiedy siedziałem na werandzie naszego starego domu w Fairhope w Alabamie, niedaleko Mobile Bay. Patrzyłem, jak robaki latają wokół światła na werandzie, słuchałem szumu komarów w upalną lipcową noc i zastanawiałem się, czy duża miedziana główka wciąż jest zwinięta w rogu zasłoniętej werandy.
„Wrzuć tam trochę moli”, powiedział mi człowiek zwalczający szkodniki.
„Dlaczego?” Zapytałem.
„Bo oni nie lubią moli”, powiedział.
„Więc”, powiedziałem, „po prostu mówisz mi, jak go wkurzyć”. Przez kilka dni próbowałem wydłubać węża, ale on wszedł głębiej. Gdy siedziałem tamtej nocy, w jakiś sposób wiedziałem, że nie spróbuję ponownie. Kulałem do domu i położyłem się spać bez ciasta.
Rok później usiadłem na tym samym starym wiklinowym krześle i zinwentaryzowałem swój 50. rok. Nastąpił wielki smutek. Najgorsze w tym wieku jest to, że tak wielu ludzi, których kochasz, opuściło tę ziemię i pozostawiło cię w tyle. Nawet nasz pies umarł. Kochałem tego psa.
Ale prawda była taka, że żyłem 50 lat razem z ludźmi, rzeczami i miejscami, które kochałem. Nadal widziałem twarz mojej matki, chwytywałam szorstkie ręce moich braci, słyszałam, jak mój chłopiec biczuje gitarę. Wciąż czułem walkę z rybami na końcu linii, wciąż przewracałem poduszkę na chłodną stronę i mam nadzieję na ostatni dobry sen.
Zawsze się spodziewałem najgorszych, żałujących wyborów, zastanawiałem się Co jeśli ? A teraz było już za późno, by przepisać moje życie, zbyt późno, by zrobić cokolwiek poza przeżywaniem tego. Nawet gdybym mógł przeżyć to wszystko od początku, nadal żyłbym niedoskonale, poszarpany, bezwstydny na własnej skórze. Jest to trudne i gorzkie życie, ale tak obrzydliwe jest odejście i tak głupie żałować.
W tym roku było ciasto.
„Ponieważ trzymałeś się tego przez 365 dni”, powiedziała moja żona. Chyba mogłem spróbować powiedzieć jej, że zostało tylko tyle ciastek.
„Jeden kawałek” - zamówiła.
- Jasne - powiedziałem.
Tuż przed snem ponownie zastanawiałem się nad wężem, a potem uznałem, że to nadal nie ma znaczenia. Gdzieś zawsze jest wąż.
Młody człowiek poszedłby na wojnę z gadem o posiadanie kilku metrów rozpadającej się cegły. 51-letni mężczyzna spokojnie wszedł do ciemnego domu i jeden po drugim zjadł z ciasta ananasowe pierścienie.
Rick Bragg, 51 jest autorem Wszystko poza krzykiem, Ava's Man, i Książę Frogtown. Jest profesorem pisania Clarence'a Casona na University of Alabama w Tuscaloosa.
W wieku 64 lat mam wiele rzeczy, których nie miałem w wieku 24 lat. Nie mówię o komforcie wynikającym z tego, że w końcu zorientowałem się, co chcę robić, kiedy dorosnę i kogo chcę poślubić. Albo o tym, że moi synowie to dorośli, którzy lubią przebywać w pobliżu rodziców, ale potrafią dbać o siebie. Albo o tym, żeby wreszcie mieć materac, na który było mnie stać kilkadziesiąt lat temu. I na pewno nie mam na myśli zmarszczek, błędów pamięci, na wpół obsesyjnego zainteresowania liniami podbródka innych kobiet.
Mówię przynajmniej częściowo o czasie spędzonym z wnuczką, która jest przedszkolakiem. Tak mówią ludzie i tak jak wiele rzeczy, które ludzie zawsze mówią, prawda: moja relacja z wnukiem ma przejmującą słodycz, intensywność, że pochodzi z bycia w pełni obecnym, uspokajającego dreszczyku, który był niedostępnym luksusem, kiedy radziłem sobie z rozproszeniem i presją rodzicielstwo. Ale inna rzecz, którą ludzie zawsze mówią, żartobliwie, jak sądzę - jak wspaniale jest oddać wnukom pod koniec dnia - nie ma sensu.
Ponieważ, jak to się zdarza, tak wiele rzeczy w moim codziennym życiu ma tę samą przejmującą słodycz. Czerwień klonów jesienią, żonkile i krokusy, które pojawiają się tak nagle i szokująco na moim trawniku wiosną - oba te wydarzenia wydają się mieć przeszywające piękno i cenność, której po prostu nie mieli, kiedy byłem młody i nieśmiertelny i wiedziałem, że czas nie ma końca. Zeszłego lata, gdy wróciłem do domu z warzywami zerwanymi z ogrodu na posiłek z przyjaciółmi, poczułem radość i wdzięczność - poczucie, że dokonałem odkrycia z dużym opóźnieniem.
Przyjemności związane z długim małżeństwem - Howie i ja jesteśmy razem od 36 lat - wyostrza się i słodzi wraz z wiekiem. Stare dowcipy, zdania, które dla siebie kończymy, rozmowy w środku nocy wydają się bardziej znaczące i zabawniejsze, bardziej zrelaksowane i pilne, odzwierciedlające wszystkie spędzone razem godziny i naszą nową świadomość tego, jak delikatne wszystko jest. Czasami nie wyobrażam sobie, jak moglibyśmy być na tyle głupi, aby kłócić się o rzeczy - głównie pieniądze, prace domowe i dzieci - które i tak by się załatwiły. Jak młodzi i głupi nie mogliśmy spędzić tych zmarnowanych godzin, czując się wdzięczni, tak jak teraz, że jesteśmy (pukamy do drewna) żywi, zdrowi i razem na planecie.
Słodko-gorzki, jak sądzę, można to nazwać - z naciskiem na słodkie. Kiedy mówię, że chciałbym wiedzieć w wieku 24 lat, co wiem w wieku 64 lat, nie mogłem tego więcej powiedzieć. A jednak zdaję sobie sprawę, że coś takiego nigdy nie byłoby możliwe. Jeśli ta wiedza jest tym, co ludzie rozumieją przez mądrość, wezmę ją.
Proza franciszkańska, 64, jest autorem ponad 20 książek fabularnych i non-fiction. Jej najnowsza książka, Moje nowe amerykańskie życie, zostanie opublikowany w kwietniu. Mieszka w Nowym Jorku.