Straciliśmy wszystko w pożarze, oto jak się odbudowaliśmy
Po Michaelu W. Harkins i jego żona stracili wszystko w pożarze, hojność nieznajomych i przyjaciół pomogła im wrócić.
Getty Images
Dziewięćdziesiąt lat jeździliśmy, biegaliśmy i spacerowaliśmy po naszej dzielnicy Santa Rosa w Kalifornii, jej mieszkańcach, domach, krajobrazie i znakach drogowych, tak znanych jak nasze odbicia w lustrze. Kiedy spojrzałem na to w październikowy poranek w 2017 roku, mój mózg walczył z tym, co zobaczyłem: To nie w porządku, nie może być w porządku. Nie ma tu nic do zobaczenia poza spaloną ziemią; gdzie jest wszystko Przestań się pieprzyć i chodźmy do domu ...
Niewyobrażalne nas otoczyło. Sczerniałe drzewa i kominy, niektóre zawaliły się, inne jak wysokie, ceglane nagrobki, wyrastały z brzydkiego krajobrazu. Metalowe bramy garażowe na popielonych samochodach. Zniekształcone lodówki i podgrzewacze wody stały między szerokimi polami popiołu.
Zebraliśmy się z oszołomionymi sąsiadami filtrującymi z powrotem okolicę. Wszyscy ewakuowaliśmy się bezpiecznie. Widziałem, jak dom umiera na moich oczach. Elżbieta, moja żona, doświadczyła bardziej brutalnej straty, ponieważ odjechała z naszego domu, a następnie wróciła do… niczego.
W tej chwili mogliśmy tylko gapić się i płakać razem.
Zdjąłem obrączkę dzień wcześniej, żeby popracować, zostawiłem ją na blacie kuchennym. Nigdy byśmy go nie znaleźli, choć sąsiedzi, których domy po drugiej stronie ulicy przetrwały, spędzili wiele godzin, szukając tego. Elizabeth straciła swój urodzinowy naszyjnik, siodło i ukochaną ścianę wiszącą na koniu. Zniknęły moje najwcześniejsze, maszynopisy, portfolio ilustracji, nasze książki, rachunki, biżuteria, zewnętrzne dyski twarde, ulubione buty, antyczne meble do sypialni, akty urodzenia i paszporty.
Zaledwie osiem godzin wcześniej wieczorne wiadomości informowały o pożarze zbliżającym się do nas, zaledwie kilka kilometrów dalej. Potem moc zgasła. Sprawdziłem na zewnątrz - nie ma jeszcze wokół nas ognia, ale wszechobecny zapach dymu; ciepły, nieubłagany wiatr; upiorne, świecące pomarańczowe niebo; oraz powolną, ciągłą procesję samochodów na naszej głównej arterii.
Pomiędzy dużym ruchem ewakuacyjnym a rosnącą niepewnością czuliśmy, że nadszedł czas, aby odejść. Zapewniłem Elizabeth, że odejdę, kiedy dowiem się, że sąsiedzi Maria i Dane są w drodze. Pocałowaliśmy się na pożegnanie, a ona wycofała się z podjazdu. Minutę później napisała: „Ogień na skraju dzielnicy!”. Miała strumienie żaru zatrzymaliśmy się i czekaliśmy na naszych przyjaciół Jennifer i Matt, którzy ładowali ubrania, psy i zwierzaka kurczaki Potem poszli za nią do oddalonego o kilka kilometrów jej biura.
Dane i Maria wyszły OK. Elizabeth opróżniła okolicę, napisała SMS-a, zastanawiając się, dlaczego jeszcze nie wyszłam, a ja odpowiedziałam: „Nadal bezpieczna”. Widziałam, jak rozprzestrzenia się ogień blok lub dwa dalej, ale czułem, że jeśli uda mi się powstrzymać rozprzestrzenianie się rosnącej liczby małych pożarów wokół nas, nasza ulica może być cała dobrze. Pobiegłem nieprzerwanie, od jednego końca ulicy do drugiego (tupiąc małe pożary), od pokładu do ogrodzenia (oblany marnym wężem ogrodowym pod ciśnieniem wody). Powtarzać. Szybciej.
W pewnym momencie nie mogłem przestać biegać wystarczająco długo, by pisać SMS-y.
Pożar przyszedł rano, zabierając Tima, Tony'ego, krótko przeskakując nasz do Marii. Żar płonął z tyłu mojej koszuli, gdy płomienie o długości 40 stóp wznosiły się po obu stronach naszego domu. Ściany się popękały, pojawił się delikatny dym, a chwilę później przegrzane powietrze rozpaliło wszystko.
Zanim odjechałem, zrobiłem zdjęcie, portret naszego domu na łożu śmierci i wszystko to przedstawiało wysłał SMS-a najsmutniejszy ciąg słów do najważniejszej osoby w moim życiu: „Przepraszam, nie mogłem uratować dom."
Minęły godziny, odkąd Elizabeth ode mnie usłyszała. Moje przesłanie uspokoiło ją i zmiażdżyło i przez całą minutę próbowała oddychać, drżąc niekontrolowanie, myśli kołyszą się dziko z ulgi, że nie zraniłem się ani nie umarłem, do przytłaczającej rzeczywistości, w której straciliśmy Dom.
Wjechałem na jej parking biurowy. Czekała na zewnątrz. Trzymaliśmy się, trzymaliśmy i trzymaliśmy. Byliśmy przesiedlonymi, którzy przeżyli, co widzicie w wiadomościach, dwa spośród tysięcy, których ziemskie posiadłości składało się z wszystkiego, co było w samochodzie, gdy uciekaliśmy przed najgorszym pożarem w Kalifornii historia.
WIADOMOŚCI ZGŁOSZONE NA INNY POŻAR 10 mil na zachód, w pobliżu naszych przyjaciół Priscilla i Tom, a tam, gdzie Priscilla wchodzi na emerytowany koń Elżbiety, Greycie. Elizabeth wyciągnęła rękę i zapytała Priscillę, czy wszyscy są bezpieczni. Raport był błędny, ale Priscilla jeszcze nie słyszała o Santa Rosa.
Elżbieta powiedziała: „Nasz dom zniknął”.
Priscilla odpowiedziała: „Chodź tutaj”.
Dotarliśmy do otwartych ramion Priscilli, zrujnowanych emocjonalnie, ale w godnej pozazdroszczenia pozycji, z jedzeniem, łazienką i łóżkiem. Szybko mieliśmy podstawowe wygody, których tysiące nie miały w najgorszym momencie swojego życia.
Później w „naszym” pokoju uzgodniliśmy, że wyzdrowienie z tego będzie biegiem na duże odległości, a nie sprintem. Kiedy (nie jeśli) jedno z nas dotarło do przepaści, której nie można wziąć, drugie musiało być filarem „przejdziemy przez to”.
Obudziliśmy się rano, jakbyśmy tylko mrugnęli, a dziś jest jeszcze wczoraj. Myśleliśmy o wszystkich rodzinach, które dążą do normalności w zapakowanych schroniskach, io takich jak my, z przyjaciółmi, ale bez osobistych przestrzeni, które jeszcze wczoraj zawierały osobiste rzeczy każdego wszystko. Widzieliśmy się wszędzie, przeżyliśmy, w samochodach wypełnionych ubraniami oraz w sklepach, w których kasjerzy zaczęli rozpoznawać „Spojrzenie”, pytając łagodnie: „Zgubiłeś dom w pożarze?”. Kiedy powiedzieliśmy „tak”, powiedzieli „przepraszam”. to.
TRZY DNI PO POŻARU, Priscilla zadzwoniła do Mike'a i Denise, jej sąsiadów, którzy mieli umeblowany pensjonat. Zapytała, czy byliby gotowi porozmawiać na temat wynajmu, a Denise powiedziała: „Myśleliśmy, że musimy to zrobić dla kogoś. Przyjść."
Poznaliśmy się najlepiej, jak mogliśmy, w najdziwniejszych sytuacjach, przy ich stole i wyjrzeniu przez okno w kierunku Santa Rosa, 10 mil za pofałdowanymi zielonymi wzgórzami, drzewami i odległymi winnicami otaczającymi ich dom. Mieliśmy wspólne cechy: duchowość, zdrowy styl życia, uznanie dla muzyki.
Mieliśmy złamane serca. Mieli wielkie serca. Były małe powiązania. „Znali” Greycie, konia Elżbiety, ponieważ widzieli ją od lat na pastwisku na podjeździe. Elizabeth odwiedzała Greycie w weekendy, zawsze zwracając uwagę na dom ze słodkim pensjonatem obok. Doszliśmy do łatwego porozumienia w sprawie czynszu, a nawet udało nam się żartować z przeprowadzki z naszymi dwiema torbami zakupów, wybranymi z kilkudziesięciu oferowanych przez Priscilla.
Denise zapytała: „Po prostu daj nam dzień na zrobienie kilku rzeczy, dobrze?”
Zostaliśmy pobłogosławieni schronieniem zapewnianym przez ludzi, którzy znali nas mniej niż 24 godziny. Zdaliśmy sobie sprawę znacznie później, w oparciu o nowe garnki i patelnie (pudełko wciąż w garażu) i inne urządzenia Denise wykorzystała dodatkowy dzień, aby wprowadzić rzeczy, które każdy ma i używa każdego dnia, chyba że dom się spłonął.
Nasze dni to napar zdrętwienia, żalu i wymaganych zadań - kupowanie ubrań, kontakt z rodziną, przyjaciółmi i naszym agentem ubezpieczeniowym, udawanie się do centrum pomocy w razie katastrof FEMA. Poszliśmy do naszego domu (nie moglibyśmy tego tak nazwać), gdy mogliśmy i przesiewaliśmy popioły, smutni górnicy szukający najmniejszych bryłek z poprzedniego życia.
Wróciliśmy każdego dnia do samotności i uzdrowienia. Ale zaczęło się czuć… źle. Byliśmy bez domu, ale nie bezdomni, bezpieczni, ciepli i dochodzący do siebie pod błękitnym niebem i na pięknych wzgórzach. Terapeuta przedstawił łagodną, korygującą perspektywę: „Nie umniejszaj tego, co ci się przydarzyło”.
Katastrofa NIE ZATRZYMAŁA ŚWIATA od skrętu. Moje urodziny przyszły i zniknęły. Potem Święto Dziękczynienia. Boże Narodzenie. Gdyby nie rodzina, starzy przyjaciele, nowi przyjaciele, rada terapii i życzliwość naszego miasta, nie moglibyśmy zostawić po sobie ognia. Fundusze przeciwpożarowe powstały praktycznie z dnia na dzień. Karty podarunkowe przyszły do nas od bliskich i dalekich krewnych. Rodzina Elżbiety zaskoczyła nas pełną szafką na buty ze zdjęciami, zebranymi w celu zastąpienia części tego, co straciliśmy.
Usiłowaliśmy zrównoważyć komfort naszego spokojnego, lecz izolującego miejsca uzdrawiania z potrzebą pozostawania w kontakcie społecznym. Mike i Denise mogli to poczuć, delikatnie wciągnęli nas do swojego kręgu społecznego, a ten krąg nas ogarnął. Priscilla i Tom stali się rodziną - przyjdź na obiad; obejrzyjmy grę i po prostu spędzajmy wolny czas.
„Chodź tutaj” - powiedzieli.
Powoli połączyliśmy się ponownie, zapraszając przyjaciół do nas. Kilku sąsiadów znalazło tymczasowe mieszkanie zaledwie kilka minut stąd i spotkaliśmy się na kolacje, o których rozmawialiśmy odbudowy, a przez kilka następnych miesięcy poznaliśmy się lepiej niż w poprzednich dwóch dekady.
WSZYSCY JESZCZE LECZIMY. W 2018 r., Kiedy minęła roczna pamięć o naszej katastrofie, pożary płonęły w Południowej Kalifornii, a kolejne zniszczyły całe miasto Paradise w Północnej Kalifornii. Nawet teraz obrazy z każdej katastrofy wciąż przywołują nasze własne spalone wspomnienia, dogłębnie rozumiane tylko przez tych, którzy są członkami klubu, do którego nikt nie chce należeć.
Żyjemy teraz z czymś, co ktoś nazwał nowym nienormalnym. Dlaczego i jak zawsze ma to znaczenie w następstwie katastrofy, ale są one streszczeniem naszego własnego powrotu do zdrowia. Nasze blizny emocjonalne i fizyczne zawsze połączą nas z tą nocą, ale, co ważniejsze, teraz przedstawiają historię uzdrowienia, a każdy rozdział zaczyna się od tych samych dwóch potężnych słów: chodź tutaj.
Michael W. Harkins jest autorem Przenieś do ognia ($14; amazon.com), prawdziwa historia o chłopcu, który został tragicznie ranny przez wadliwy pistolet. On i Elizabeth odbudowują swój dom w Santa Rosa i przeprowadzą się jeszcze w tym roku.