Nigdy nie czuję się spokojniej niż wtedy, gdy wokół mnie brzęczą dziesiątki pszczół

Kiedy łagodne poranne słońce San Francisco wypełnia tył mojego samochodu, walczę z dwoma ustawionymi w stos skrzynkami, brzęczącymi cicho. Nie mogę sobie pozwolić na ich poślizgnięcie lub upuszczenie: w środku jest kolonia pszczół miodnych.

Do niedawna byłem bezradnym kutasem miejskim, podatnym na zaskakiwanie i walenie we wszystko, co brzęczało. A jednak jestem tu, zawoalowany i zakryty, obejmując dwa superzy - drewniane skrzynki tworzące ul - pełne pszczół, wosku i miodu. Jestem teraz jednym z wielu amatorskich pszczelarzy, którzy opiekują się stworzeniami w miastach i na przedmieściach w całym kraju.

Liczba nas jest różna, niektóre badania wskazują na ponad 120 000 Amerykanów opiekujących się pszczołami miodnymi na dachach i podwórkach. Dewey M. może nie być w stanie obliczyć dokładnej liczby Doktor Caron, entomolog i profesor stowarzyszony na Oregon State University, ale uważa się, że nieprofesjonalni pszczelarze posiadają nawet 10 procent kolonii. „To może nie wydawać się znaczące” - mówi. „Ale odgrywają kluczową rolę w utrzymaniu populacji pszczół”.

Nie było chwili eureki, kiedy postanowiłem zostać pszczelarzem. Przez lata czytałem o kluczowej roli zapylacza, jaką odgrywa 20 000 różnych gatunków pszczół (w tym popularna pszczoła miodna). Marzyłem o pożyczeniu im miejsca do życia - być może moim pomysłem na usługi społeczne o niskim zaangażowaniu. Przeczytałem kilka blogów, wpadłem do królika na YouTube i wziąłem udział w zajęciach weekendowych. Kiedy byłem dość pewny siebie, odebrałem wezwanie do przyjęcia ula.

Moje pszczoły zostały uratowane w Dolinie Krzemowej. Po tym, jak ukradkiem zagnieździli się w opuszczonym domu w Palo Alto, kolonia ta stała się bezdomna, gdy deweloperzy naprawili budynek. (Gdyby kiedykolwiek było miejsce na żart o braku mieszkań w rejonie zatoki, to by było na tyle.) W ostatniej chwili trzy wolontariusze weszli, aby przenieść arkusze woskowego grzebienia - pełnego miodu, pszczół i wkrótce wykluwających się dzieci - do ula Langstrotha, pudełka używanego trzymanie pszczół.

Mój przyjaciel Cheryl Chang był jednym z ratowników. Choć mistrzowie pszczelarzy spędzają całe życie na doskonaleniu swoich umiejętności, zapoznawanie się z podstawami jest mniej zastraszające, niż mogłoby się wydawać większość ludzi. Cheryl przeszła od kompletnej nowicjuszki do osoby zdolnej do chwytania krnąbrnych rojów przez pszczelarstwo kilka godzin tygodniowo przez dwa lata.

W Mountain View, bardziej znanym z gigantów techniki niż bukolików, Cheryl, która za dnia pracuje w fundacji charytatywnej, utrzymuje schludny ogród z drzewami awokado i ananasowymi krzewami guawy. Dwa ule schowane w kącie wirują niemal przez cały rok, wytwarzając galony miodu bardziej pachnące niż cokolwiek ze sklepu. W rzeczywistości niektóre badania wskazują, że pszczoły - które żerują przez wiele mil dziennie - są zdrowsze w miastach i na przedmieściach, gdzie mają dostęp do bardziej zróżnicowanej diety, niż na monokulturowych polach uprawnych z, powiedzmy, migdałami kwiaty. Zróżnicowana dieta może prowadzić do wyższych plonów miodu, jak twierdzą niektórzy.

Ale Cheryl nie ma go w przypadku nektaru. „Moje ule są jak zwierzęta domowe” - mówi. „Są częścią mojej rodziny”.

Całkiem stwierdzenie o stworzeniach, których nie można dokładnie nauczyć. I zapomnij przytulić się do nich na kanapie. Ale teraz, kiedy zabieram moją kolonię do domu, zaczynam rozumieć jej komentarz.

Gdy tylko usuniemy siatkę, która zabezpiecza ul na czas jazdy samochodem, dziesiątki pszczół rozlewają się i krążą wokół wejścia do ula. Kilka pszczół tworzy szereg na pasie wejściowym wejścia i zaczyna coś, co można by określić jedynie jako twerkowanie.

„Wachlują zapach ula” - mówi mi Cheryl - „aby inne pszczoły z kolonii mogły znaleźć drogę powrotną”.

Od razu jestem zauroczony. Wszystko kliknie w mojej głowie. Jestem mniej gospodarzem lub rozbawionym dilettante niż strażnikiem. Odpowiedzialność za te życia nagle spada na mnie. Aby uniknąć bezpośredniego ataku lęku, koncentruję się na tym, czego dowiedziałem się o pszczołach.

Kilka miesięcy temu siedziałem z około 30 osobami, w większości poniżej 35 lat, w magazynie, który podwoił się jako klasa dla San Francisco Honey & Pollen Co. Byliśmy na wstępie klasa pszczelarska, a dla większości z nas prześwitujący grzebień był pierwszym, którego dotknęliśmy geometrycznej struktury zbudowanej przez pszczoły z ich wosku wydzieliny.

Z handlu John McDonald jest inżynierem budowlanym, modernizującym domy na trzęsienia ziemi, ale jest także entuzjastą, który czerpie dochody z trzymania pszczół. Zaczął od kilku uli w swoim magazynie drewna jako hobby ze swoją córką Christiną, a do 2006 roku sprzedawał miód i dzielił się know-how. Teraz uczy ponad 1200 studentów rocznie.

Pszczoły miodne mają dziś trudniejsze niż kiedykolwiek. Wkraczając do świadomości publicznej w 2006 r., Masowe znikanie pszczół, zwane zaburzeniem zapaści kolonii, zabija do połowy wszystkich uli w niektórych rejonach, a niektórzy pszczelarze zginęli 90 procent ich zasobów. W niektórych miejscach straty pszczół zmniejszyły się lub zostały przypisane roztoczom, ale w innych zapaść pozostaje niewyjaśniona. Pomimo pilnej potrzeby - i późniejszej popularności amatorskich klas pszczelarskich - tylko nieliczni faktycznie zajmują się tym hobby.

Kim byli ci ciekawi gapie spędzający dzień wolny w strojach pszczelarskich? Para obok mnie ujawniła, że ​​byli na drugiej randce. Inna kobieta zwierzyła się, że była właśnie na degustacji. Wielu przyszło z jego widoku, aby robić selfie w białych kombinezonach. Następnie barwiony w wyżu demograficznego Berkeley oświadczył: „Wszyscy powinniśmy pomóc pszczołom uratować świat”. Chociaż niektórzy naukowcy zaprzeczają, że pszczoły miodne odgrywają rolę w przetrwaniu człowieka trochę przesadzone, nie ma wątpliwości, że te płodne zapylacze, wraz z rodzimymi trzmielami i tysiącami innych gatunków, pomagają przetrwać uprawy - które wciąż nas karmią.

Przez kilka następnych godzin mieliśmy kurs awaryjny. Dowiedzieliśmy się, że kolonia jest prowadzona przez królową, która wznosi się w niebo tylko na kilka dni, aby się kopulować i spędza resztę życia na składaniu jaj. Niewielka liczba jaj przekształca się w drony lub samce pszczół, których jedynym celem jest łączenie się z królową z innego ula i, o okrutna naturze, natychmiast umierać. Ale większość staje się pszczołami pracującymi, które poświęcają swoje życie pracy. Ich zadania ewoluują w miarę dorastania, podobnie jak awansowani ludzie. Pomagają rozwinąć infrastrukturę ula i uczą się, jak go chronić przed intruzami, zanim ostatecznie wyruszą na poszukiwanie nektaru, pyłków i wody. Pracują na śmierć w ciągu zaledwie sześciu tygodni, zastąpieni pokoleniami, które wychowali.

Kusi antropomorficzne pszczoły. Niektóre ule są genialne, podczas gdy inne wydają się wręcz złośliwe - tak szerokie, jak spektrum ludzkich osobowości. McDonald w krótkich spodenkach i woalce otworzył ul, by odsłonić kilka tak łagodnych pszczół, że pozostawił dłonie bez opieki. Genetyka królowej i feromony determinują osobowość jej kolonii i nie jest niczym niezwykłym, że pszczelarz zdetronizuje ją i ustanowi nowy królewski, jeśli poddani zostaną uznani za zbyt gwałtownych.

Na szczęście ula okazuje się bardzo łagodna. Martwię się o wszystko - czy nadal karmić je syropem cukrowym, aby ułatwić im przejście, czy tak jest zbyt dużo kręcąc się w ulu - co skłoniło moich znajomych do powiedzenia, że ​​brzmię jak zdenerwowane mamusie po raz pierwszy być. „Przestańcie się martwić, że możecie ich zabić”, radzą mi, „i po prostu ciesz się”.

Kilka tygodni po ich przybyciu uczą się szybować wysoko nad domem i kierować się w stronę Golden Gate Park, bufetu z najlepszymi paszami. Martwię się coraz bardziej, że ci delikatni przybysze zaatakują sąsiadów - ulga, ponieważ chociaż miasta od Nowego Jorku po Los Angeles były zmieniające się przepisy zezwalające na pszczelarstwo, wielu mieszkańców miast, nie mówiąc już o alergikach na użądlenia pszczół, co zrozumiałe, obawia się życia w sąsiedztwie wielu ule. Zgodnie z prawem San Francisco zezwala mieszkańcom na trzymanie pszczół bez zezwoleń, podczas gdy inne miejsca wymagają, aby pszczelarze informowali swoich sąsiadów. Wielu pszczelarzy stara się trzymać rzeczy w tajemnicy.

„Starając się zachować dyskrecję, pomalowałem ule na zielono, schowałem je między zielenią w kącie i nigdy nie mówiłem sąsiadom” - mówi Gigi Trabant, inny hobbysta. Zaczęła brać lekcje pszczelarstwa miesiąc po tym, jak przeszła na emeryturę w 2011 roku. Ale jej próby ukrycia zakończyły się, gdy połowa kolonii postanowiła się spakować i odejść (zjawisko zwane rojem). Pewnego wiosennego dnia tysiące pszczół Gigi wpadły w szał i ruszyły masowo po swoim podwórku w dzielnicy Outer Richmond w San Francisco.

Gigi mówi, że jej sąsiedzi naprawdę lubili być świadkami roju, a dziś liczą się jako jedni z największych mistrzów jej pszczół. Ale nadal dba o to, aby otworzyć swoje pudła, aby sprawdzić zdrowie kolonii tylko w dni powszednie, kiedy dzieci sąsiadów są w szkole. Święta mija słoiki miodu.

Oczywiście, za każde szczęśliwe zakończenie, takie jak Gigi, usłyszysz koszmarną historię udręczonych sąsiadów grożących pozywaniem. Aby uniknąć potencjalnych konfliktów, ojciec i syn Anton i Andrzej Davis Krukowski, którzy również mieszkają San Francisco, ustawili swoje ule na terenie posiadłości przyjaciela rodziny, który lepiej nadaje się do pszczelarstwa niż ich.

9-letni Andrzej chciał przezwyciężyć strach przed ukąszeniem, robiąc pszczelarstwo swój niezależny projekt edukacyjny w szkole. „Byłem niechętny” - mówi Anton. „Myślałem, że to zbyt ambitne jak na klasę czwartą”.

Ale Andrzej, który ma teraz 12 lat, ma dojrzałość odpowiednią dla syna dwóch nauczycieli i podszedł do projektu z powagą. „Z pszczołami zyskujesz o wiele więcej doświadczenia niż zwykłą zabawę”, mówi. „To prawie jak patrzeć na sztukę”.

W ciągu ostatnich trzech lat opieka nad uli stała się dla duetu doświadczeniem wiążącym. Ostatnio jednak Andrzej czuje się trochę zmotywowany: „Wciąż cieszę się, kiedy tam jedziemy, ale teraz czuję się bardziej odpowiedzialny. Gry wideo są znacznie łatwiejsze. ”

Jeśli entuzjazm jego syna wahał się, Anton był bardziej zainteresowany. „Jest coś bardzo hipnotycznego w otwarciu ula i zobaczeniu go” - mówi. „Staje się medytacją”.

Wiem dokładnie, co on ma na myśli. Jasne, nie było płynne żeglowanie: zostałem użądlony, w tym raz na czole, które puchło jak guz. Walczące mrówki to ciągła walka, a podczas jednej rutynowej kontroli upuściłem ramę pełną miodu, niszcząc miesięczną robotę pszczół w jednym uderzeniu.

Ale ku mojemu zdziwieniu odkryłem, że niewiele rzeczy mnie uspokaja, jak brzęczenie setek pszczół. Jako niechętny przeszczep Kalifornii nie jestem kimś, kto używa takich słów jak „uważność”, ale pszczelarstwo daje mi smak spokoju, który wychwalają entuzjaści medytacji. Szmer pszczół zagłusza konkurencyjne myśli w mojej głowie - o remoncie domu, który idzie źle, ostatnie diagnozy zdrowia bliskich, terminy pracy. Nawet pod koniec najgorszego dnia uspokajam się, kiedy siedzę przy ulu i patrzę na pszczoły w pracy, z wdziękiem szybując po ścieżkach, które można odszyfrować tylko dla nich. Kiedy potrzebuję komicznej ulgi, szukam tych, którzy wracają do domu, obładowani nektarem. Zderzają się z innymi lub nie trafiają na lądowanie, komicznie ześlizgują się w dół przed ponownym pływaniem.

W ciągu kilku krótkich miesięcy pszczoły zapewniły więcej pocieszenia niż jakakolwiek książka samopomocy. Pozwalają mi poczuć jedność z naturą i czasem, gdy patrzę, jak podtrzymują świat. Oddycham bez zastanowienia i wkrótce zdaję sobie sprawę, że po prostu mogę. Wiem, że to frazes, ale adoptując te stworzenia, zostałem zbawiony.