Historia szczęścia
Christopher Griffith
My, Amerykanie, uważamy, że mamy prawo być szczęśliwi. Deklaracja Niepodległości tak mówi. (W rzeczywistości mówi się, że „wszyscy ludzie” mają prawo do „pogoni za szczęściem”, ale na razie niech to przeminie.) W dzisiejszej Ameryce wydaje się, że pogoń za szczęściem utożsamiamy z dążeniem do sukcesu. Kiedy to piszę, Tajemnica, książka o przyciąganiu obfitości poprzez pozytywne myślenie, znajduje się na listach bestsellerów od ponad trzech lat. I jest następstwem tego, że bije ten sam bęben: jeśli dobrze zagramy w nasze karty, magicznie stworzymy doskonałe zdrowie, świetne relacje, miejsca pracy, które kochamy i więcej pieniędzy, niż wiemy, jak wydawać. To brzmi jak okropne wymaganie od nas samych - a ponadto nie jest to mój pomysł na szczęście.
Nie to też miał na myśli Thomas Jefferson, kiedy sporządzał Deklarację. Widział dążenie do szczęścia przez pryzmat niektórych starożytnych greckich filozofów: jako coś podstawowego dla ludzkiej natury, niezbędnego do życia w dobrym i cnotliwym życiu. Być może pożyczył frazę od oświeceniowego filozofa Johna Locke'a, który napisał to w kolejności aby szukać „prawdziwego i trwałego szczęścia”, musimy nauczyć się odróżniać prawdziwe szczęście od wyobrażonego uprzejmy. Innymi słowy, zanim zaczniemy galopować po czymś, musimy długo zastanowić się, czy rzeczywiście nas to uszczęśliwi. Zdobycie wszystkiego, czego chcesz w życiu, niekoniecznie to zrobi - jak już wiesz, czy osiągnąłeś pełnoletność podczas drugiej fali ruchu feministycznego, gdy kobiety były powinien próbować „mieć to wszystko”. Ale przebranie przez nieuporządkowaną walkę życia może przynieść chwile czystego szczęścia, a te chwile, jak sądzę, niezmierzalnie zwiększają świat.
Pamiętam, prawie 20 lat temu, stojąc przed Basilique du Sacré-Coeur, wysoko nad Paryżem. Był to jeden z tych surowych, deszczowych poranków, które wpędzają zimno w twoje kości. Nie jestem katolikiem ani nawet chrześcijaninem. Niemniej jednak miałem chwilę. Kiedy ruszyłem 300 schodami na ulicę, nagle poczułem, że wszystko wokół mnie - moje nieudolnie farbowane kasztanowe włosy, mój postrzępiony wełniany płaszcz, zimne stopy w brzydkich butach - było idealne. Moja nieodpowiednia kariera była idealna. Moje ukradkowe, irracjonalne miłości były doskonałe. Byłem dokładnie tym, kim musiałem być, i to napełniło mnie spokojnym, całkowitym szczęściem, które nie miało nic wspólnego z tym, co osiągnąłem lub czego nie osiągnąłem w życiu. Ta chwila minęła tak cicho, jak się pojawiła, ale trzymałem ją - schowałem ją pod starym, dobrym twillowym płaszczem - na znak, że każda ścieżka, na której się znajdowałem, była właściwa. W rzeczywistości prawie każdy utwór, podążany we właściwym duchu, może być właściwy. Szczęście przychodzi w krótkich chwilach, gdy ty realizujesz wielkie rzeczy. Po chwili najważniejsze stają się małe chwile. Jest to szczególnie prawdziwe w trudnych czasach. Kiedy wydaje się, że świat się rozpada, wciąż masz małe radości.
W wieku 20 lat spotkałem linię u Dantego Boska komedia którego nigdy nie zapomniałem. Dante był prowadzony przez swojego idola, rzymskiego poetę Wergiliusza, przez Piekło i Czyściec i wkrótce wkroczy do Raju. Wergiliusz zostawia go w tym momencie, mówiąc: „Odtąd kieruj się przyjemnością”. W piekle Dante widział, jak ludzie dokonują wszelkiego rodzaju nieszczęścia dla siebie, nie wiedząc, jak uciec. W czyśćcu obserwował ludzi pokutujących za ich destrukcyjne zachowania. W trakcie swojej podróży zdobył mądrość, aby wiedzieć, gdzie leży prawdziwe szczęście, a teraz jego serce bezbłędnie go tam poprowadzi.
Nie wiem o tobie, ale jeszcze mnie tam nie ma. Z drugiej strony nie oczekuję doskonałego szczęścia. Jak większość z nas, pod pewnymi względami jestem szczęśliwy, pod innymi mniej szczęśliwy. Chociaż udało mi się wydostać z dość głębokich dziur, które wykopałem dla siebie, istnieją inne przeszkody, których nie obejrzałem - i być może nigdy się nie obejdzie. Co więcej, jestem śmiertelny, więc nie muszę wiecznie doskonalić swojego życia. Ale nadal mogę czerpać przyjemność z mojego przewodnika. Dante nauczył mnie, że nawet krótkie życie to bardzo długa podróż i wszyscy potrzebujemy zaopatrzenia na podróż. Potrzebujemy dobrego jedzenia, dobrych historii i ludzi, z którymi możemy się nimi dzielić. Potrzebujemy poczucia proporcji i absurdu. Musimy spędzić jak najlepiej czas, bo w przeciwnym razie o co chodzi?
Marcia Menter jest autorem zbioru poezji, Maszyna tęsknoty (HappenStance) i Sutry biurowe, buddyjskie podejście do życia biurowego.