Letting Go: An Essay autorstwa Meloney Dunning

Jaka była najodważniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłeś? Meloney Dunning, zwyciężczyni szóstego dorocznego konkursu na eseje na temat lekcji życia, opisuje przełomowy dzień, w którym postanowiła się pożegnać.

Dejan Patic / Getty Images

Siedząc na oddziale intensywnej terapii noworodka pięć lat temu, czułem, jak serce wali mi w piersi i gardło zaciska się w panice na widok mojego syna. Lekarz przyszedł do mojego łóżka rano i powiedział mi, że Phoenix miał ciężką noc. Ale to nie przygotowało mnie do tego, czego byłem świadkiem. Rozległy się alarmy, liczba na jego monitorach spadła. Cały czas leżał tam mój piękny chłopiec, pozornie spokojny, gdy otaczał go chaos. Najbardziej przeraziło mnie to, że nikt nie rzucił się na jego stronę. Ten stan szału, jak się wydawało, był dla naszego chłopca status quo i tylko mój mąż, Adam i ja byliśmy zrozpaczeni.
Phoenix miał zaledwie trzy dni. W czasie ciąży rozwinąłem stan przedrzucawkowy i ostatnie kilka tygodni spędziłem w szpitalu, desperacko próbując zatrzymać go w środku i rosnąć. Wreszcie, po 27 tygodniach moje ciało zdecydowało, że nie może nic więcej zrobić. Lekarze zabrali mnie na salę operacyjną, mój przerażony mąż u boku i wydali nasze maleństwo przez cesarskie cięcie. Miał jeden funt, 12 uncji i zaledwie 12 cali długości. Chociaż był bardzo wcześnie i bardzo mały, wierzyłem w niego. Wiedziałem, że będzie się dobrze rozwijać.


Teraz Adam i ja usiedliśmy przy jego łóżku. Po czymś, co wydawało się wiecznością, ale trwało tylko kilka minut, pielęgniarka podeszła do nas. Omówiła niektóre wyzwania Phoenix i poszła po jego lekarza. Czekaliśmy, tłumiąc strach i modląc się o cud.
Kiedy wszedł lekarz, była spokojna i delikatna. Nie pamiętam jej imienia ani twarzy. Ale pamiętam to: zaczęła nam opowiadać o trudnościach, które napotkał Phoenix w ostatnim osiem godzin, godzin, w których spałem spokojnie, wspomagany lekami przeciwbólowymi i fałszywym poczuciem bezpieczeństwo. Cierpiał na krwotok wewnątrzkomorowy lub IVH, który krwawi w komorach mózgu. Lekarz powiedział, że istnieją cztery rodzaje lub stopnie nasilenia, a ona zaczęła wyjaśniać powikłania związane z każdym typem.
Pamiętam też, jak czas płynął, gdy mówiła o typach. To było jak sztuczka, którą robią w filmach, wyścigi wskazówek zegara, podczas gdy ktoś dron w zwolnionym tempie. Za każdym razem, gdy opisywała ocenę, spodziewałam się, że się zatrzyma i powie nam, że był to rodzaj IVH, który miał Phoenix. Ale kontynuowała. W końcu wspomniała o krwotoku 4 stopnia i przełknęła ślinę. Ulotnie moje serce bolało dla tego lekarza, który musiał nam przekazać takie wieści, który musiał nam powiedzieć o trwałych uszkodzeniach, jakie ten krwotok spowodował naszemu synowi.
Kiedy wreszcie skończyła, na szczęście skończyła mówić nam, z czym walczy Phoenix, po prostu siedzieliśmy w szoku. Delikatnie wyjaśniła, że ​​możemy poświęcić trochę czasu na podjęcie decyzji o tym, jak chcielibyśmy kontynuować leczenie, i zostawiła nas z naszym synem. W ciszy na oddziale intensywnej terapii noworodka czułem szloch we mnie. „Pospiesz się” błagałem męża, gdy zaprowadził mnie z powrotem do mojego pokoju.
Tam oboje upadliśmy, pozwalając sobie na uwolnienie się od smutku za zamkniętymi drzwiami. Wydawało się niemożliwe, żeby to dziecko mogło zawieść, nie ten mały chłopiec, który spędził ostatnie tygodnie, tańcząc radośnie na moim pęcherzu. Nie zadziorny facet, który każdego dnia miał takie wybuchy energii w moim brzuchu. Nie nasz syn, którego nazwaliśmy lata wcześniej, po mocy odnowienia przez ogień. A jednak tutaj byliśmy.
Leżąc w szpitalnym łóżku na kilka tygodni przed urodzeniem się Phoenixa, często z nim rozmawiałem. Powiedziałem mu o swoich obawach o jego zdrowiu. Powiedziałem mu o mojej miłości do niego. Płakałem wiele łez. Jednym z moich największych lęków, powiedziałem mu, było to, że urodziłby się i spędzał godziny na szturchaniu igłami i nie odczuwając nic poza udręką. Podczas gdy on wciąż kopał we mnie, powiedziałem mu, że jeśli będzie musiał odpuścić, jeśli nie będzie wystarczająco silny do tego życia, poradzę sobie z tym. Zwłaszcza jeśli oznaczałoby to, że mógłby uniknąć bólu. Tak nie będzie.
Adam i ja nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy o najgorszych możliwościach dla naszego syna, ale już dawno zdecydowaliśmy, że cokolwiek się stanie, to my zdecydujemy, jak przebiegnie opieka Phoenix. Nadszedł czas, aby zmierzyć się z tą decyzją.
Podczas gdy Phoenix wciąż kopał we mnie, powiedziałem mu, że jeśli będzie musiał odpuścić, jeśli nie będzie wystarczająco silny do tego życia, poradzę sobie z tym. Zwłaszcza jeśli oznaczałoby to, że mógłby uniknąć bólu.
Oboje wiedzieliśmy, że kochamy tego małego chłopca bardziej niż cokolwiek, co kiedykolwiek znaliśmy. Dyskutowaliśmy nad postawioną diagnozą i co to oznaczałoby dla jego i naszej przyszłości. I wiedziałem o tym: mój największy strach przed Feniksem był tuż przede mną, spełniając się w tych murach, w których codziennie dokonywano wyborów dotyczących życia i śmierci.

Prawda jest taka, że ​​nie minęło wiele czasu, zanim Adam i ja zdecydowaliśmy, że chcemy, aby nasz syn czuł się komfortowo. Pomyślałem o jego maleńkim ciele w inkubatorze, respiratorze w miejscu, pompowanym mankiecie do pomiaru ciśnienia krwi, igłach i cewnikach oraz skanach i transfuzjach. Nie tak chcieliśmy, żeby żył. Przede wszystkim pragnęliśmy, aby przeżył czas, który pozostawił, znając nasz dotyk, znając naszą miłość, czując, że jesteśmy z nim, bez względu na wszystko.
Zadzwoniliśmy do nielicznych osób, z którymi moglibyśmy porozmawiać, i podzieliliśmy się wiadomościami. Płakaliśmy, płakaliśmy i próbowaliśmy się trzymać, chociaż byłem zbyt obolały po własnej operacji i tygodniach leżenia w łóżku, by zająć wygodną pozycję w ramionach męża. Kiedy byliśmy spokojni, wróciliśmy do łóżka Phoenix.
Lekarz wrócił i powiedzieliśmy jej, że nie chcemy kontynuować jego podtrzymywania życia. Zapytaliśmy ją, czy moglibyśmy znaleźć miejsce, gdzie mógłby usiąść i kołysać go, prywatne miejsce do pożegnania się i trzymania go mocno. Ani przez chwilę nie kwestionowała naszej decyzji. Doprowadziła nas do pustego pokoju i powiedziała, że ​​zamierza odłączyć dziecko od jego maszyn.
Kiedy pielęgniarka przyprowadziła moje dziecko z powrotem do pokoju, był to najtrudniejszy moment w moim życiu. Trudniej niż usłyszeć jego diagnozę. Trudniejsze niż podjęcie decyzji o przerwaniu leczenia. Oto on, nasz słodki mały orzeszku ziemny, bez sprzętu ratującego życie, którego potrzebował, by utrzymać go przy życiu. Mimo to spoczywał spokojnie w swoim małym kocu i kapeluszu.
Kiedy pielęgniarka wręczyła mi go po raz pierwszy, w pełni zdałam sobie sprawę, jak mało, jak bardzo był naprawdę lekki. Mój mąż i ja trzymaliśmy go i kołysaliśmy, głaskaliśmy i gruchali nad nim, jak wszyscy nowi rodzice. Jedyną różnicą jest to, że nasze powitanie służy również jako pożegnanie.
Zawsze będę cenił minuty spędzone razem w tym pokoju. Chciałem, żeby mój syn wiedział, że bez względu na to, jak ciężko było, byłem tutaj. Nie opuściłbym jego boku. Większość tych chwil - jego ostatnich chwil - trzymam w sercu i nigdy się z nikim nie dzieliłem. Należą do nas, Phoenix, Adam i ja.
Pielęgniarka pozostała w pobliżu i ostatecznie dała nam znać, że Phoenix minął. Jego malutki, mały duch wyleciał z ciała, które nie mogło go utrzymać. Nigdy nie było od niego śladu ani w życiu, ani w śmierci. Tylko pokojowe uwolnienie.
W dniach i latach, które upłynęły od jego śmierci, cały czas obracałem to sobie w głowie. Nie pytam już dlaczego. Rzeczy, złe rzeczy zdarzają się ludziom każdego dnia. Czasami wątpiłem w naszą decyzję, ale wiem, że te myśli pochodzą ze strachu. W głębi serca wiem, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, dla naszego dziecka. I tylko z tej odległości widzę, że być może zrobił dla mnie wszystko, co mógł.
Nie słuchając mnie i nie puszczając go przed narodzinami, dał mi dar bycia jego matką. I to jest dar, którego nigdy bym się nie poddał, bez względu na to, ile bólu przyszło wraz z paczką.
Podczas szóstego dorocznego konkursu na esej Real Life Lessons, czytelnicy zostali zapytani: Jaka była najodważniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłeś? Tysiące z was odpowiedziały esejami, od humorystycznych po łamiące serce. Ostatecznie zwycięzcą został 39-letni Meloney Dunning z Indianapolis, który zgarnął nagrodę w wysokości 3000 $.

o autorze

Chociaż jest długa Naprawdę proste czytelniku, Dunning nigdy wcześniej nie wziął udziału w konkursie. Ale kiedy zobaczyła ten temat, od razu wiedziała, że ​​chce opowiedzieć swoją historię. Wiadomość o jej wygranej nadeszła zaledwie dzień po urodzeniu adoptowanej córki Ezry. „To był dla nas dobry tydzień. Jestem podekscytowany ”- mówi Dunning, pracownik opieki społecznej, który jest również mamą czteroletniej córki Emerson. To jej pierwszy opublikowany esej. Liz Gordon72-letni Lexington w stanie Wirginia otrzymał drugą nagrodę za swój esej Podróż do domu, i Katie Schroder Bond32-letnia Nashville zdobyła trzecią nagrodę za swoje zgłoszenie O wyborze naszego życia.