Jak para kontaktów zmieniła się bardziej niż moja wizja
Czy kiedykolwiek miałeś chwilę eureki? Sophia Tzeng, tegoroczna laureatka konkursu Life Lessons Essay Contest, opowiada, w jaki sposób para kontaktów przywróciła jej wizję, odsłaniając odważny (a czasem przerażający) nowy świat.
Cultura RM / Photoduo / Getty Images
Miesiąc przed ukończeniem 13 lat mój świat eksplodował od płaskiego do pełnego wymiaru, od matowego do spektakularnego połysku, od odległego do bezpośredniego i zbliżonego. Przechodzę od krótkowzroczności o grubych ścianach do idealnego widzenia w postaci dwóch małych dysków umieszczonych w każdym z moich niewidzących oczy pogrążyły mnie w nowej rzeczywistości, która zapierała dech w piersiach i była przerażająca w całej swojej głębi i kolorze: Real Świat! Ta realizacja życia we wszystkich jego wymiarach oraz mnie jako uczestnika, a nie tylko obserwatora, zmieniła bieg mojego życia - i odtąd robi to każdego ranka.
Ostrożnie i cicho, z nierównymi grzywkami, które wisiały na szklankach grubych jak najcieńszy chleb w plasterkach, ja był nieśmiałym, samotnym uczniem z rękami złożonymi z przodu sal lekcyjnych lub kulącym się z tyłu sali stołówka. Ponadgabarytowy i nieokrzesany byłem prawie prawnie ślepy. Ukryłem się za wybarwionymi na różowo, podatnymi na pękanie przednimi szybami z tworzywa sztucznego wybranymi dla mnie z szafy z ramami, które były darmowe w naszym rodzinnym planie ubezpieczeń. Miały tendencję do ześlizgiwania się z czubka nosa od ciężaru, przez co zmrużyłem jeszcze bardziej i utrudniłem widzenie. Wkrótce zostały zaklejone taśmą i posmarowane superklejem od okresowego żucia przez psa.
Odkąd pamiętam budziłem się każdego ranka w bezkształtnym świecie. W przeciwieństwie do jasnych snów i myśli rzeczywistość była niczym innym jak niejasnymi kształtami i plamami. Ciężki astygmatyzm - stan, w którym mam „piłki do gałek ocznych” zamiast doskonałych kul księżycowych, dających mi podwójne widzenie - sprawił, że moje soczewki były grube i zabraniające. Podali wystarczającą definicję do nawigacji, ale sprawili, że świat stał się płaski. W porównaniu z ogromnymi, żywymi miejscami, które zamieszkiwałem w mojej wyobraźni lub podczas czytania, „prawdziwe” życie przypominało oglądanie wydarzeń i ludzi przechodzących przez zatartą iluminator samolotu. Meble, krzesła, tablica i twarze z roku na rok stawały się coraz bardziej płaskie, gdy moja wizja wciąż się pogarszała, a soczewki stawały się coraz grubsze.
W przeddzień moich 12. urodzin moja głowa złamała przednią szybę w wypadku samochodowym, który zapadł we mnie w śpiączkę, z której nikt nie przypuszczał, że się obudzę. Kiedy wyzdrowiałem, uświadomiłem sobie doskonale o alternatywnych światach, w których się nie obudziłem, w których przestałem istnieć lub w których każda osoba, rzecz lub myśl mogła przestać istnieć.
Życie, jakie znałem, mogło ulec zmianie. Ta świadomość wywołała kaskadę subtelnych wyborów, które wprawiły mnie w zakłopotanie moją konserwatywną rodzinę imigrantów: przymierzałam szorty, zaprzyjaźniłam się z chłopcami i nosiłam dżinsy - wszystkie wcześniej słowne. Następnie, prawie rok po katastrofie, policzyłem dożywotnią zniżkę i zamówiłem specjalne soczewki kontaktowe, mając nadzieję na poprawienie mojego wzroku w sposób, którego nie potrafią okulary. Moi oszczędni rodzice prawdopodobnie nigdy nie brali pod uwagę dodatkowych kosztów, biorąc pod uwagę, że okulary pracowały w szkole, a ja i tak nie mogłem uprawiać sportu.
Udaliśmy się do sklepu optycznego w naszym Fordzie Fairmont, w oknach samochodowych otaczających pola kukurydzy i pochmurne niebo rzucające wszystko w cień. Minęliśmy budynki biurowe, sklepy z kasami, kina, salony samochodowe i centra handlowe, każdy otoczony prostoliniowymi połaciami szarego parkingu. Duży kompleks handlowy unosił się jak forteca nad asfaltową fosą, pomarszczoną plamami smoły, pustymi od kupujących. Każda rzecz wydawała się matowa i płaska i nic się nie wyróżniało.
W sklepie usiłowałem włożyć do oczu niestandardowe dyski - stworzone dla mnie! Po ponad godzinie ich zgubienia i wymazania, w końcu umieściłem je z niewielkim wysiłkiem. Stałem z okularami w ręku i kołysałem się, a czerwone ściany były jaskrawo jasne. Z podłogi wyskoczyły krzesła, stojaki okularów unosiły się do przodu, a twarze unosiły się nieprzyzwoicie blisko. Rzeczy skakały i tańczyły, jakbym wpadła do psychodelicznej nory królika Alicji. Miałem zawroty głowy i mdłości, musiałem usiąść.
Zamknąłem oczy i poczułem w nich obce obiekty. Chciałem je wyrwać, ale zamiast tego otworzyłem oczy. Moja matka patrzyła na mnie niecierpliwie, więc wstałem i trzymałem się jej, gdy wychodziliśmy ze sklepu. Samochód wyglądał szokująco i jaskrawo między jasnymi, świeżo pomalowanymi żółtymi liniami. Od środka moja mama otworzyła drzwi od strony pasażera, a ja odskoczyłem do tyłu, gdy się zatrzasnęła, ciężka i groźna.
Wszystko było teraz Rzeczą, przedmiotem do pokonania, czymś do manewrowania, Prawdziwym i Ciężkim. Winylowe siedzenia wyglądały jak gnijąca pomarańcza z brudnymi pęknięciami i tysiącem dziurawych otworów. Dach wydawał się gotowy do upadku na moją głowę. Opuściłem okno i wciągnąłem powietrze, gdy wychodziliśmy z parkingu. Droga, chodnik i budynek wznosiły się i opadały z zaskakującą wymiarowością. Obiekty wyłaniały się bliżej i bliżej. Samo niebo płonęło bielą, szarością i lekkim błękitem, cętkowanym fakturą i światłem i leciało ciemno w dal. Zacisnąłem uchwyt na drzwiach samochodu. Czułem się, jakbym był na statku rakietowym, startującym z orbity.
Świat nagle się zmienił. Wcześniej poruszanie się po nim było doświadczeniem pozbawionym życia, nieciekawym ćwiczeniem, które trzeba było znieść do następnej książki, jak pchanie kijkiem chodnika po chodniku. Teraz każde mrugnięcie było doniosłe i odkrywcze, a każde nowe postrzeganie budziło nowe możliwości.
W momencie, w którym włożyłem kontakty w oczy, zdałem sobie sprawę, że świat jest kolorowy i prawdziwy. Że jestem prawdziwy. Od tego dnia świat śpiewał mi w całej swojej złożoności, a piosenka stawała się bardziej zniewalająca, im bardziej zwracałem uwagę.
Prawie 30 lat później nadal idę spać i budzę się w zasadzie ślepy. Moje córki dziwią się, że mogę poruszać się po ciemnych pokojach i podejrzewam, że rozwinąłem zdolność echolokacji jak nietoperz. Z wiekiem moje inne zmysły, wyostrzone przez uwięzienie w ścianach z grubego, porysowanego szkła, pozostają żywe i silne. Od czasu do czasu zdarza mi się, że tracę soczewkę kontaktową i nie mogę - między pracą, macierzyństwem i wciąż niezwykłymi kosztami soczewek specjalnych - pozwolić sobie na ich wymianę. Znów spadam do świata płaskiego, nieruchomego i szarego. Po tygodniu zaczynam się wycofywać. Po dwóch tygodniach nie dzwonię już do przyjaciół i bezwstydnie się zawstydzam. A potem, jak to było pierwszego ranka, znajduję gałki oczne i pojawia się świat, zapraszając mnie do nurkowania.
Mogę sobie tylko wyobrazić, jak by to było się obudzić i móc widzieć, naprawdę widzieć. Powiedziano mi, że mój wzrok jest zbyt ostry, by można go było poddać operacji. I nawet gdyby było to możliwe, nie jestem pewien, czy bym tego chciał. Każdy dzień jest przemianą: budzę się, szukam okularów i idę do łazienki, żeby nawiązać kontakty. Robiąc to, przenoszę się z niewyraźnego świata, który jest płaski i przymocowany, do świata dynamicznego i niemożliwie głębokiego. Zastanawiam się, jakie inne poziomy głębi i ruchu istnieją wokół nas - tak jakbyśmy mogli kupić i założyć soczewki kontaktowe dla współczucia, aby pomóc nam zobaczyć, jak odpływa i płynie. Jestem wdzięczny za spostrzeżenia, które wynikają z codziennej konieczności poprawiania wzroku i z samego życia. Każdy dzień, od którego przechodzę od ślepoty do patrzenia na byt, to chwila eureki.
O autorzeSophia Tzeng jest profesjonalnym konsultantem organizacyjnym i samotną matką trzech dziewczynek. Mieszka w Portland w Oregonie i lubi wędrować, jeździć na rowerze, pływać i ćwiczyć jogę.
Przeczytaj esej o drugim miejscu tutaj: Jak pacjent odnowił moją wiarę w medycynie