A Pani z Filadelfii powiedziała ...
Philadelphia Skyline od South Street Bridge
Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna
Jedyne, co wiem o kimś, kto nazywa się „Lady from Philadelphia”, to to, że była postacią z powieści, prawdopodobnie Charlesa Dickensa. Jej rada była często cytowana przez moją matkę. Poza tym jest tajemnicą. Z Filadelfii, miasta, wiem jeszcze mniej.
Co więcej, nikt z moich dzisiejszych znajomych nigdy nie słyszał o Pani z Filadelfii, więc to, co pamiętam, może wcale nie być prawdą. To powiedziawszy, jej udział w powieści zdawał się polegać głównie na pomaganiu jej niewiarygodnie głupim sąsiadom w zacięciu. Jedyny przykład, jaki przychodzi mi na myśl, dotyczy produkcji lemoniady.
Tak to wyglądało: niewiarygodnie głupi sąsiedzi (zwani dalej USN) robili dzban lemoniady w upalne popołudnie. Jeden z nich przypadkowo dodał za dużo cukru, a gdy próbowano lemoniadę przez innych, uznano go za niezdatny do picia. Co robić? Krąg USN złożył razem (puste) głowy i postanowił przeciwdziałać cukrowi, dodając równą ilość soli. Niestety, tylko to skomplikowało problem.
Ale jeden z USN pomyślał, że wciąż może być nadzieja, i zaproponował inną sugestię. „Dodaj przyprawy. Cynamon i gałka muszkatołowa. ” I tak zrobili, z przewidywalnymi rezultatami.
W końcu USN zwróciły się do jedynego źródła informacji, które nigdy ich nie zawiodło. „Zapytamy panią z Filadelfii, co robić” - powiedzieli poważnie.
Zabrali więc dzban lemoniady do domu sąsiada i zapytali, co z tym zrobić. Odpowiedź nie była długo oczekiwana.
„Wyrzuć to”, powiedziała dama.
Do dziś, kiedy gotuję coś, co źle się kończy, myślę o Pani z Filadelfii i zdajcie sobie sprawę, że bez względu na to, jak bardzo boli mnie to, czasami jedynym rozwiązaniem jest „wyrzucenie”.