Back Where I Belong

„Nie możesz wrócić do domu do rodziny, do domu z dzieciństwa... z powrotem do starych form i systemów rzeczy” - napisał słynny Thomas Wolfe. Ale może Wolfe się mylił. Po wizycie w rodzinnym mieście (1765 mieszkańców) autor Rod Dreher zobaczył, że jego życie przybrało najbardziej znaczący obrót.

Mike Sinclair

Moja młodsza siostra, Ruthie, nigdy nie zrozumiała, dlaczego po ukończeniu szkoły średniej opuściłam nasze małe rodzinne miasto w Luizjanie i nigdy nie oglądała się za siebie. I nie dostałem tego, czego ona nie dostała. Byłem niespokojnym nieprzystosowanym, maniakiem książkowym, spragnionym miejskości, który był człowiekiem z zewnątrz w miejscu, gdzie polowanie, wędkarstwo i proste życie uszczęśliwiały ludzi. Dlaczego Rod nie jest zadowolony? Zastanawiała się Ruthie. Co z nim nie tak? Czy to nie wystarczy?
Ruthie została w St. Francisville, poślubiła swoją ukochaną z liceum, uczyła matematyki w miejscowej szkole i wychowała trzy dziewczynki po żwirowej drodze, z której ona i ja dorastałyśmy. Nigdy nie żałowałem jej życia, które wybrała, ale nie wątpiłem, czy wybrałem dla siebie właściwą ścieżkę. Mieszkałem i pracowałem jako dziennikarz w dużych miastach - Waszyngtonie; Miami; Nowy Jork; Dallas; i Filadelfii - i znalazło tam osobiste i zawodowe spełnienie.


A jednak, kiedy wróciłem do domu na wakacje, między Ruthie a mną było napięcie, niepokój, który wydał mi się osądem. Nie chciała o tym mówić; to nie w jej stylu. Ale dla mnie było oczywiste, że wierzy, że jej brat przyjął uprzejmość w dużych miastach.
Było to jednak bardziej skomplikowane. Jak mąż Ruthie, Mike Leming, powiedział mi po swojej śmierci z powodu agresywnej postaci raka płuca we wrześniu 2011 roku, Ruthie uznała mój odejście za osobiste odrzucenie. „Boli ją, że odszedłeś” - przyznał. „Miała wrażenie, że rodzina jest wszystkim i wszyscy zostajemy tutaj razem na skraju. Nikt nigdy nie wychodzi. ”
Zeszłej wiosny, sześć miesięcy po śmierci Ruthie, Mike pokazał mi pudełko listów, które napisała do niego latem 1986 roku, kiedy byli ukochanymi ze szkoły średniej. Miał 18 lat i był na podstawowym szkoleniu dla Gwardii Narodowej, a ona miała 17 lat i wciąż była w domu, przygotowując się do swojego ostatniego roku w szkole średniej. Ruthie opowiadała Mike'owi o życiu w mieście, o wędkowaniu na stawie mojego taty, chodzeniu na kręgle z dziewczynami, wycieczkach samochodowych do Zatoki Meksykańskiej. Ich historie były zupełnie zwyczajne, a jednak była w nich taka nieosłonięta radość. Uderzyło mnie to, jak powtarzała w kółko, jak bardzo nie może się doczekać, żeby go poślubić i rozpocząć swoje życie w St. Francisville.
Myślałem o tym, jak się zachowałem w wieku 17 lat. Byłem w ciągłym zamieszaniu emocjonalnym, zaniepokojony moją samotnością, przyszłością, niepewnością co do tego sens życia, moje wątpliwości co do mojego miejsca na świecie i tego, czy Gadające Głowy były najlepsze zespół muzyczny. Coś w tym rodzaju. Krótko mówiąc, byłem typowym amerykańskim nastolatkiem. Ruthie była niezwykła, ponieważ wiedziała, czego chce od życia, i wiedziała, że ​​ma to przed sobą do wzięcia.
Ona też to wzięła. Dopóki nie został porwany przez raka.


Widziałem, jak Ruthie cierpi głównie z daleka. St. Francisville był pięć godzin jazdy samolotem z Filadelfii, gdzie mieszkałem z żoną Julie i trójką dzieci. Zanim zdiagnozowano raka Ruthie w 2010 roku, był on w końcowej fazie. Przeżyła jeszcze 19 miesięcy i wtedy jej choroba spotkała się z niezwykłą odwagą i pogodą ducha.
Inspirowało mnie to, jak moja siostra poradziła sobie z rakiem. Ale rzeczą, która zmieniła moje życie, był przelanie miłości do niej od ludzi z naszego rodzinnego miasta.
Cztery miesiące po diagnozie Ruthie miejscowi zorganizowali koncert i taniec, w którym uczestniczyłem. Ponad tysiąc osób w tej sennej wiejskiej wiosce wyszło tej nocy dla mojej siostry, która przez 20 lat w klasie nauczyła wielu z nich lub ich dzieci. Chcieli podziękować i pokazać Ruthie, że nie podróżuje samotnie z rakiem. Ich zasięg nie zakończył się tego wieczoru. Pozostali przy niej - modląc się, płacząc, śmiejąc się, przynosząc posiłki rodzinne, zabierając dzieci ze szkoły - aż do dnia jej śmierci.
Dzień przed odejściem Ruthie, Julie i ja zwiedziliśmy XVIII-wieczny dom wiejski godzinę drogi od Filadelfii, który mieliśmy nadzieję wynająć. To był dla nas dom marzeń i bardzo tego chcieliśmy. Ale kiedy dotarły do ​​nas wieści o śmierci Ruthie, musieliśmy pędzić na południe, aby podpisać umowę najmu.
W ciągu następnego tygodnia poznaliśmy dziesiątki osób, które znały i uwielbiały Ruthie i słyszały historie o tym, jak wiele zmieniła w ich życiu. Byliśmy poruszeni i przytłoczeni.
Zanim pod koniec tygodnia wróciliśmy do Filadelfii, postanowiliśmy zrobić to, co ja, brat miasta-myszy, kiedyś uważałem za nie do pomyślenia: przenieść się do St. Francisville. Wędrowałem wielką kosmopolityczną ścieżką w górę i w dół wschodniego wybrzeża, ale teraz moje serce powiedziało mi, że nadszedł czas, aby spróbować nowej ścieżki - tej, którą pokazała mi moja siostra.
Rak kpi z myśli, że możemy stanąć na własnych nogach. Kiedy stajemy się bezradni z powodu chorób i śmiertelności, nie mamy nic poza naszą wiarą, naszymi przyjaciółmi, a przede wszystkim naszą rodziną, aby nas nieść. Co jeśli obudzę się pewnego ranka, tak jak Ruthie, aby dowiedzieć się od mojego lekarza, że ​​mam nieuleczalnego raka? Kto zaopiekuje się mną i moją rodziną? Tak, mieliśmy przyjaciół w Filadelfii, ale nie mieszkaliśmy tam wystarczająco długo - nie żyliśmy gdziekolwiek wystarczająco długo - aby rozwinąć relacje, które Ruthie miała w domu.


Jako młody człowiek widziałem więzi między mną a społecznością, w której się urodziłem, zarówno trzymającą mnie, jak i powstrzymującą. Więc je odrzuciłem. W świetle cierpienia Ruthie zobaczyłem te głębokie więzi nie jako kajdany, które się łączą, ale jako rzeczy, które utrzymują moją rodzinę razem, gdy mamy do czynienia z tym ogromnym ciosem.
Uświadomiłem sobie również, że to, czego potrzebowałem jako 15-letniego chłopca o wolnym duchu, nie było tym, czego potrzebowałem jako 45-letni mężczyzna z żoną i dziećmi. Moi rodzice, kuzyni, siostrzenice i siostrzeńcy chcieli mnie tam, a ja też chciałem tam być. Nigdy nie żałowałem, że wyjechałem w młodości, ale teraz Ruthie pokazała mi, dlaczego czas wracać do domu.
Spodziewaliśmy się, że nasi przyjaciele z Filadelfii, sąsiedzi i koledzy będą żałować, że wyjeżdżamy. Nie spodziewaliśmy się, że ludzie powiedzą nam, jak bardzo chcieliby mieć miejsce takie jak St. Francisville. Jeden z przyjaciół wyznał, że jego rodzice wychowali go, aby stawiał sukces zawodowy ponad wszystko inne w życiu i zawsze starał się o lepszą pracę. I on miał. Teraz, gdy on i jego żona byli starsi, a ich dzieci już nie było, nie mieli prawdziwej społeczności, w której mogliby się zestarzeć. Byli bogaci, odnoszący sukcesy i samotni.
Od ponad roku mieszkamy w tym małym miasteczku nad rzeką Missisipi. Czy są chwile, kiedy tęsknimy za życiem w wielkim mieście? Tak. Nie można łatwo zaspokoić kaprysu dotyczącego tajskiego jedzenia, a filmy, muzea i zakupy wymagają co najwyżej jednodniowej wycieczki. Ale zawsze coś się nam przypomina, że ​​droga Ruthie - droga, którą wielu z nas nie wybrał - jest tego warta.
Pewnego popołudnia zeszłej jesieni moja kuzynka Amy dostrzegła Lucas, naszą dziewięciolatkę, przez okno swojego samochodu. Zetarł swój rower i płakał po tym, jak źle się potrącił. Podała mu rękę, posprzątała i przyniosła do domu - z pomocą kilku równie dobrych widzów. Kiedy tej nocy został schowany do łóżka, Lucas powiedział swojej matce: „Cieszę się, że tu mieszkamy. Kiedy się rozbiłem, tylu ludzi przyszło mi pomóc i wszyscy wiedzieli, kim jestem. ”
o autorze

Rod Dreher jest autorem Mała droga Ruthie Leming ($26, amazon.com), który zostanie opublikowany w kwietniu. Pisał także dla New York Post i Amerykański konserwatysta. Mieszka ze swoją rodziną w Luizjanie.